wtorek, 31 marca 2020

33. I shouldn’t forget things so soon

I shouldn’t only indulge my doubts!
I shouldn’t play the victim!
I shouldn’t always depend on someone else!
I have to hold my head up high!

Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie myślałam o tym, co wydarzyło się godzinę temu. Od chwili, gdy zobaczyłam martwe ciało tamtego mężczyzny, nie mogłam przestać dumać nad tym incydentem. Analizowałam go szczegół po szczególe, szukając luk. Próbowałam odtworzyć w głowie dokładny obraz i skupić się na wszelkich mankamentach, chcąc odkryć prawdziwą naturę tego wydarzenia. Problem polegał na tym, że moje wnioski opierały się jedynie na tym, co widziałam.
Potrzebowałam chwili, by poukładać sobie to wszystko i nabrać dystansu. Przez ten czas, stałam przy oknie i stukałam palcami w parapet, lecz im dłużej zatracałam się w swoich teoriach, tym gorzej się czułam. Doprowadziło mnie to na skraj logiki i fałszu. Zaczęłam rozważać teorie, które nie miały odzwierciedlenia w rzeczywistości. 
Westchnęłam i przesunęłam dłonią po twarzy. Pozytywne nastawienie do nadchodzącego dnia rozpłynęło się w powietrzu niczym bańka mydlana; zastąpiło je złe przeczucie i obawy. Zbyt wcześnie wydałam osąd i wydawało mi się, że od tej pory niektóre sprawy mogą przybrać niekorzystny obrót. 
Przeczesałam dłońmi swoje włosy i pociągnęłam je lekko, aż poczułam szarpnięcie. Jakimś cudem bolesny impuls pozwolił mi odciąć się od tych myśli i zdradziecko podmienił je innymi — wyjątkowo zawstydzającymi i kłopotliwymi. 
Próbowałam sobie wmówić, że moje podejrzenia wobec Sasuke były błędne. Sam pomysł, że widział mnie z Sarugaku, był głupi. Niemożliwy. Jednak nie potrafiłam stwierdzić, co mnie bardziej niepokoiło: to, że podejrzliwie patrzyłam na każdy ruch Sasuke, czy to, że on podejrzliwie patrzył na mnie. Wzbudzało to we mnie pewien dyskomfort, wzmagało potrzebę wyspowiadania się. 
Starałam się na niego nie patrzeć, ale nie potrafiłam nie rzucać na niego okiem. Za każdym razem, gdy odrywałam wzrok od okna, Sasuke perfidnie ściągał na siebie moje spojrzenie.
Spokojnie jadłem podany przez Sakurę posiłek, starając się ignorować jej obecność. Jednak niektóre rzeczy trudno ignorować. Nie mogłem się powstrzymać przed drobnym zerkaniem w jej stronę. Próbowałem udawać, że na nią nie patrzę, że jestem skupiony na jedzeniu, ale gdy zaczęła krążyć po pokoju w ostentacyjny sposób, rozstroiłem się. Patrzyłem, jak na przemian wzdychała i przygryzała paznokieć (ciekawiło mnie, czy zdawała sobie sprawę z tego, że to robi). Była skupiona, pochłonięta przez swoje myśli tak bardzo, że zaczęło to wzbudzać we mnie pewien... niepokój? Niepokój, bo nikt nigdy wcześniej mnie tak nie denerwował i fascynował w jednej chwili. 
Przyglądałem się jej, owładnięty przez dziwne uczucie. Relacja z nią była złożona, nie tak prosta, jak relacja z Naruto. Tu chodziło o coś więcej. O przyzwyczajenie? Przyjaźń? Może to kwestia świadomości, że potrzebowałem jej równie mocno, jak ona mnie? A może wręcz przeciwnie? Dzień po dniu niepewnie dawałem jej maleńkie fragmenty samego siebie, mając nadzieję, że dzięki temu zrozumiem więcej. Co jakiś czas do głosu dochodził zdrowy rozsądek, wołając, bym się zastanowił i powstrzymał.
Bo co mogło dla mnie oznaczać całkowite otwarcie się przed nią? gdy o tym pomyślałem, spojrzałem na nią. Nadzieja, radość czy też wyrzuty sumienia… Czymkolwiek były, zmieniły się w zawód, by następnie pozostawić po sobie gniew.
Ze złością odwróciłem wzrok i bezwiednie uderzyłem w stół, wypuszczając z ręki pałeczki, które z głuchym brzękiem upadły na blat. Usłyszałem kroki Sakury, ale pozostałem na nie obojętny. 
— Sasuke? — zapytała zmartwiona, pochylając się nade mną.
Spojrzałem na nią i uświadomiłem sobie, że miała cechy, których jej zazdrościłem. Była otwarta, odważna i bardziej swobodna ode mnie. To była bardzo krótka lista jej cech, od których przyspieszał mi puls. 
Tylko był jeden problem, który ciągle otaczał mnie niczym mur. 
Sporo czasu minęło, odkąd pozwoliłem sobie na to, by się o kogokolwiek czy cokolwiek troszczyć. A teraz czułem się… zdradzony? Pominięty? Starałem się wyzbyć tych uczuć, nie chciałem ich, opierałem się im, lecz z czasem nastoletnie, żałosne emocje brały górę nad rozsądkiem. Buzowały we mnie sprzeczności — przyłapywałem się na tym, że raz chwaliłem Sakurę, by zaraz ją zbesztać ze złością w głosie. 
To samo czułem, widząc ich razem. Tak jawne zlekceważenie mnie sprawiło, że chciałem krzyczeć ze złości. Ale co z tego, że z nim rozmawiała? Co z tego, że czułem się tak, jakby ten facet gdybał na moją własność? To nie miało żadnego znaczenia. Może moja reakcja była przesadzona, a nawet jeśli nie, nie potrafiłem sobie tego wybaczyć.
A Sakura nie była, nie jest i nie będzie moja. 
Zakrztusiłem się, uzmysławiając sobie, że określiłem ją mianem mojej. Chrząknąłem kilka razy i upiłem parę łyków wody, aż dyskomfort w gardle minął.
Nie chciałem jej. 
Potrzebowałem jej.
— Nic ci nie jest? — Uklękła przede mną. Jedną dłoń oparła na materacu, a drugą położyła na moim kolanie i patrzyła mi prosto w oczy. Zerknąłem na nią kątem oka. Widziałem konsternację wymalowaną na jej twarzy. Wyglądała na wystraszoną.
— Nie — odpowiedziałem ochryple.
Odetchnęła z ulgą, rozluźniając przy tym ramiona, a potem się uśmiechnęła. Spojrzałem na nią trochę pewniej. Jej spojrzenie ciągle było łagodne i choć patrzyła na mnie krótko, zacząłem mieć wątpliwości, czy moja złość była słuszna. Czasami miałem wrażenie, że świdrowała mnie spojrzeniem na wylot i dokładnie wiedziała, o czym myślę.
Byłem skołowany i zmęczony.
Odwróciłem od niej wzrok, nie pozwalając, by zauważyła moje emocje. Skupiłem się na niepozornej roślinie, którą przyniosła. Przyglądałem się jej dość długo i zastanawiałem się, dlaczego wybrała akurat konwalię.
Gdy usłyszałem szczęk sprężyn w łóżku, odwróciłem lekko głowę w kierunku Sakury. Powoli wstała, rozmasowała kolana i wygładziła niewidoczne zagniecenia na spodniach. Zerknęła na mnie przelotnie i podeszła do szafki. Sięgnąłem po pałeczki i zacząłem jeść. Nie spuszczałem z niej wzroku, gdy nabierałem kolejne porcje ryżu. Przeżywałem powoli, zawieszając wzrok na jej plecach.
Uruchomił się we mnie instynkt, o którego istnieniu nie miałem do tej pory pojęcia.
— Wydajesz się czymś przejęta — zauważyłem, śmielej niż chciałem. 
Wzdrygnęła się na dźwięk mojego głosu, pochyliła lekko głowę i ściągnęła łopatki. Nie odwróciła się. Milczała, jakby tak wiele chciała powiedzieć, ale nie potrafiła wyrazić tego słowami. Wypuściła ze świstem powietrze, a ja czekałem. Gdy zadrżała, wiedziałem, że coś było nie tak i całe moje wcześniejsze rozdrażnienie zniknęło, zastąpiło je zainteresowanie.
— Nie — odpowiedziała, energicznie machając głową. — Tak — poprawiła pośpiesznie, a potem znowu zaprzeczyła. Usłyszałem stuknięcie, coś wypadło jej z rąk, a następnie jej ramiona się rozluźniły. Odwróciła się do mnie i z wysiłkiem uniosła kąciki ust, po czym wzruszyła ramionami. — Nic szczególnego — zbyła mnie, machając przy tym dłonią.
Zastanawiałem się, czy powiedziała to dlatego, że naprawdę takie było, czy może dlatego, że nie chciała mnie martwić. 
— Mogę cię zbadać? — zapytała. — Teraz? — dodała, wyglądając na nieco zniecierpliwioną. — Czy mam poczekać, aż zjesz?
Przymrużyłem oczy i pokręciłem głową.
— Daj mi chwilę.
Subtelnie skinęła głową, oparła się plecami o brzeg szafki i czekała. Czułem się tak, jakby mnie pospieszała. Początkowo jadłem łapczywie i z każdym kolejnym kęsem, stawałem się coraz bardziej rozdrażniony. Zdecydowanie miała do tego talent. Prawie jak Naruto, pomyślałem. Po chwili odpuściłem. Nie widziałem sensu w takim sposobie jedzenia.
Sakura skrzyżowała ramiona i rytmicznie uderzała palcem w łokieć. Omiotła mnie spojrzeniem i drażliwie pokręciła głową.
Nadąłem się poczuciem moralnej wyższości. Byłem rozbawiony jej zachowaniem. Przetrzymałem ją tak parę minut, aż w końcu odłożyłem pałeczki i upiłem trochę wody. Wytarłem usta wierzchem dłoni, po czym odsunąłem stolik. Spojrzałem na Sakurę i rzuciłem:
— Już.
Zmrużyła oczy, po czym ruszyła z miejsca i usiadła obok mnie. Nie widziałem jej twarzy, ale tak było dobrze. Wystarczyło, że słyszałem jej oddech i w zasięgu wzroku miałem jej dłonie. To było aż nadto.
Przez chwilę pracowała w ciszy. Była wyjątkowo delikatna i szybsza niż mógłbym to sobie wyobrazić. Gdy wbijała igłę w moje ramię, miałem wrażenie, jakby ukuł mnie komar, nie było żadnego dyskomfortu, ani bólu. Już nie raz prezentowała mi swoje pielęgniarskie umiejętności, a ja za każdym byłem pod ich wrażeniem.
Na jej twarzy malowało się skupienie, chociaż wiedziałem, że jej myśli zaprząta coś innego niż praca. Chciałem poznać ten powód. Chciałem dowiedzieć się wszystkiego.
— W zeszłym tygodniu też pobierałaś mi krew — zauważyłem. 
Przytaknęła, nie patrząc na mnie. Pewnie wolałaby spojrzeć mi prosto w oczy, ale to było dla niej zbyt trudne. Dlaczego, zastanawiałem się.
— Tak. Tsunade kazała mi ponownie ją zbadać. — Lubiłem jej spokojny, rzeczowy głos.
— Coś ze mną nie tak? — udałem zainteresowanie, chyba dla podtrzymania rozmowy.
Pokręciła powoli głową. 
— Nie. Wyniki były dobre… 
Zachowywała się dziwnie. Mówiła mniej niż zazwyczaj, ucinała zdanie, nie patrzyła na mnie. Jej myśli zdecydowanie były daleko. Dumała nad czymś tak intensywnie, że potęgowało to mój niepokój, a także ciekawość.
Uśmiechnęła się, chociaż raczej przykleiła uśmiech do twarzy.
— I już — oznajmiła głosem, który miał zabrzmieć czule i klepnęła mnie lekko po ramieniu. — Jesteś w coraz lepszej formie. Cieszy mnie to. — Wykrzywiła wargi w lekkim uśmiechu.
— Mnie też — odpowiedziałem, zanim zdążyłem o tym pomyśleć, bo odniosłem wrażenie, że oczekiwała mojej odpowiedzi. 
Gdy w pomieszczeniu zapadła cisza, miałam na rękach gęsią skórkę. Odwlekałam rozmowę z nim i źle się z tym czułam. 
Powoli wstałam, zabrałam rzeczy i podeszłam do szafki. Stałam zwrócona do niego plecami, dzięki czemu nie widział wstydu wypełniającego moje oczy i rozrywającego duszę. Nie dostrzegł wywołanych frustracją zmarszczek na czole i zaciśniętych w pięści dłoni.
— Zaraz wrócę — rzuciłam. — Muszę zanieść pobraną krew Shizune — wyjaśniłam i odwróciłam się do niego. — To zajmie chwilę.
Sasuke rękę przyciskał do uda, gdy patrzył na zdezorientowaną mnie.
— Postaram się załatwić wszystko tak szybko, jak to możliwe — zapewniłam.
— Nie musisz się śpieszyć — odparował niskim głosem.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. Rzuciłam jeszcze krótkie spojrzenie na szafkę, sprawdzając, czy zabrałam potrzebne rzeczy, po czym wyszłam.
Buzowało we mnie, mięśnie miałem napięte. Chwyciłem dłonią za brzeg materaca i zacisnąłem na nim palce. Przeszkadzało mi zachowanie Sakury, ta tajemniczość, która ją dzisiaj otaczała, cisza, a nawet jej spojrzenie. Chciałem, żeby była ze mną szczera. Chciałem, żeby zwierzyła mi się ze swoich tajemnic, bo myślałem, że staliśmy się sobie bliżsi. Byłem na siebie zły, że wymagałem tego od niej.
To wszystko minęło w chwili, gdy pojawiła się w drzwiach. Była zaniepokojona, a jej twarz nabrała ostrzejszego wyrazu. Marszczyła czoło i nos. Patrzyłem tak na nią z lekko rozchylonymi ustami, aż w końcu zrozumiałem. Wymagałem od niej szczerości — ale by jej od kogoś oczekiwać, najpierw trzeba samemu ją zaoferować.
Zwiesiłem nogi z łóżka i zapatrzyłem się tępo w ścianę. Sakura stanęła tuż przy drzwiach, jakby niepewna co powinna zrobić. Powoli wstałem. Rozmyślnie nie spojrzałem na nią. Wpadające do oczu włosy przeczesałem dłonią, ucieszony, że nie były już tak uporczywe. Podszedłem do szafki, złapałem za brzeg doniczki i kręciłem nią powoli, przyglądając się roślinie z każdej strony.
Czułem się zaintrygowany i jednocześnie poirytowany swoim zaintrygowaniem. Ponieważ zdecydowanie istniała granica, której nie powinienem przekraczać.
— Moja mama lubiła konwalie. — Jakimś cudem wydusiłem to z siebie, jakbym chciał spróbować przestawić swoje myślenie na nowe tory, zostawiając więcej miejsca na przywołanie dobrych wspomnień. Wciąż odczuwałem stratę rodziny. Ból pojawiał się coraz rzadziej, ale nadal był równie dotkliwy. Wiedziałem, że nigdy nie ustąpi. Może z czasem zrobi się mniej wyraźny.
Sasuke pokazał mi kolejną skrywaną cząstkę siebie. Kolejny fakt związany z jego mamą (chociaż wzbraniał się przed mówieniem o niej). Czułam się tak, jakby ktoś przebił mnie strzałą. Zdumienie, radość, euforia, gęsia skórka na ciele i palące policzki. Zrobiło mi się gorąco, może dlatego, że emocje rozrywały mnie od środka. 
Próbowałam zapanować nad rysami twarzy, ale kiedy przechylił nieznacznie głowę w prawo, pojawił się u mnie uśmiech. Przyłożyłam dłoń do ust, zasłaniając wygięte z zadowolenia zdradzieckie wargi i patrzyłam na niego bez słowa. Nie miałam nawet co myśleć o sformułowaniu jakiejkolwiek odpowiedzi. Napawałam się tą chwilą, pozwalając, by przejęła moje myśli. Tak bardzo się cieszyłam, tak bardzo byłam z niego dumna. I tak bardzo chciałam go objąć, ale wystarczyło mi to, że był obok, że patrzył na mnie oczekująco, z lekkim zawstydzeniem. Nie umiałam tego wyjaśnić, ale kiedy patrzył na mnie w tak bezpośredni sposób, wydawało mi się, że potrafił przejrzeć mnie na wskroś. 
To była chwila, w której uświadomiłam sobie, jak bardzo tego potrzebowałam. 
Wzięłam nierówny wdech, a serce łomotało mi jak oszalałe. Nagle, miejsce nieracjonalnej przyjemności, której doznałam na dźwięk jego głosu, zajęła melancholia. Zastanawiałam się, jakby to było, gdyby życie Sasuke potoczyło się inaczej. Moje pragnienie uszczęśliwienia go było nie do opisania. 
Przygryzłam wargi, by przestały drżeć, i odezwałam się dopiero wtedy, gdy miałam pewność, że głos mi się nie załamie. 
— Sasuke — szepnęłam. 
Odwrócił się, podszedł do łóżka i usiadł. Zacisnął dłoń na lewym przedramieniu. Westchnął cicho i spuścił wzrok. Miałam wrażenie, że żałował swoich słów. Sprawiał wrażenie zmęczonego, a właściwie wyczerpanego. I wiedziałam, że to ja mu to zrobiłam. 
Starałam się nie nalegać. Jakiś czas temu prawie udało mi się rozwalić naszą przyjaźń, poniekąd wymuszając na nim uczucia i bombardując go swoimi. Dlatego nie pytałam go o przeszłość, bo nie mogłam sobie pozwolić na to, by go stracić. Zwłaszcza teraz, gdy bardziej niż kiedykolwiek potrzebowałam jego wsparcia. Czekałam, aż sam będzie gotowy powiedzieć mi coś więcej o swojej przeszłości i to powoli się realizowało. 
Uderzyłam się dłońmi w policzki i żwawym krokiem podeszłam do niego. Szczerość za szczerość. Nie potrafiłam już dłużej blokować słów, które cisnęły mi się na usta. Sasuke miał prawo wiedzieć. 
Oparłam ręce na biodrach i gapiłam się na niego, a on patrzył się na mnie, jakby próbował się dostać do zakamarków moich myśli. Przesunął spojrzeniem po moim ciele i zatrzymał się na oczach. Było w nim coś magnetycznego. Coś władczego. Sasuke był czystym żywiołem, czasami tak pewnym siebie, że czułam się przy nim mała i bezbronna.
Przesunął ręką po materacu. Wzrokiem uważnie śledziliśmy ten ruch. Następnie napiął mięśnie i podniósł się z łóżka, podpierając się na ramieniu. Wstrzymałam powietrze, gdy stanął twarzą do mnie. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Dzielił nas zaledwie krok. Gdybym zdecydowała się do niego podejść, być może nasze ciała otarłyby się o siebie.
Miałam szeroko otwarte oczy, moja klatka piersiowa gwałtownie unosiła się z każdym oddechem. Sekunda, dwie, trzy… Straciłam rachubę. Nie wiedziałam, jak długo tak po prostu na siebie patrzyliśmy. Wydawało mi się, że żadne z nas nie miało pojęcia, co zrobić. Nie, to ja nie wiedziałam, co zrobić. Sasuke stał wyprostowany, a na jego twarzy nie mogłam dostrzec żadnej wątpliwej emocji. Górował nade mną wzrostem i pewnością siebie, jakby natchnęła go nowa siła. Niewidzialna siła, która przyciągała nas ku sobie i trudno nam było się jej oprzeć.
Dwa razy próbowałam wykrztusić z siebie choć słowo, ale cały czas się wahałam.
— No cóż, ja… — zaczęłam bełkotliwie.
— Nie odpowiadaj. To nie jest mi potrzebne. — Nie umknęła mi waga tych słów. Ani to, jakim były w gruncie rzeczy kłamstwem. Ale musiałam uszanować jego prośbę.
— Nie wiem, co powiedzieć — wyszeptałam na wdechu. — Oprócz dziękuję.
Sasuke przymknął na sekundę oczy i odetchnął przez nos, poruszając przy tym nozdrzami. W końcu popatrzył na mnie z dezaprobatą. Wydawało mi się, że przez chwilę kręcił z niezadowolenia głową, ale być może się przewidziałam, bo zupełnie nieoczekiwanie zrobił coś dziwnego. 
Niby to bezwiednie uniósł dłoń i podniósł palcem moją brodę i zbliżył się tak, że staliśmy o włos od siebie. Ręce opadły mi bezwładnie wzdłuż tułowia. Nie mogłam się ruszyć. Stałam oniemiała, z rozchylonymi ustami, modląc się, by Sasuke nie zauważył mojego przyspieszonego pulsu. 
Zadrżałam, gdy prześlizgnął kciukiem po owalu mojej twarzy. Spojrzenie jego czarnych oczu było poważne i przenikliwe. Nie wyobrażałam sobie czułości w jego wzroku ani tego elektryzującego napięcia w atmosferze. 
Czułam ciepło jego ciała, które wręcz wniknęło w moją skórę. Oddech uwiązł mi w krtani, a płuca nie były w stanie wypchnąć powietrza. Byłam na straconej pozycji. I to wcale nie była moja wyobraźnia. Serce sprzeciwiało się rozumowi i nigdy nie czułam się tak rozdarta pomiędzy pragnieniem a koniecznością.
To był impuls.
Powinienem się odsunąć. Uwolnić się. Ale nie chciałem. Coś popchnęło mnie ku niej, jakieś pragnienie, niezrozumiała emocja. Chciałem być zapamiętany, wyryty w jej umyśle. Chciałem zatracić się w poczuciu, że jestem kimś innym. Sprawdzić, co to znaczy: dotykać ją tak bezwiednie i swobodnie, jakbym nie był mną. 
Przekroczyłem granice strefy osobistej Sakury, która momentalnie zesztywniała. Stała nieruchomo, a ja czułem jej oddech na moim policzku. Powoli i celowo przesuwałem dłoń wzdłuż jej żuchwy, bo lubiłem uczucie jej ciepłej skóry pod palcami. Usłyszałem, jak głośno wciągnęła powietrze. 
Minęły lata, a ja nadal nie rozumiałem kim ona tak właściwie dla mnie była. Chciałem być blisko niej, bo jej wiara we mnie sprawiała, że czułem, jakby jej wrażliwość mogła mnie trochę zmiękczyć.
To było normalne. 
Czy chciałem tego rodzaju normalności?
I tak i nie. Byłem zdezorientowany. 
Nagle cofnąłem rękę. Sakura zrobiła krok do tyłu i przyłożyła ręce do piersi. Oddychała szybko, jej policzki i uszy były czerwone. Odwróciłem się i zasłoniłem oczy dłonią. Twarz zapiekła mnie ze wstydu. 
— Nie powinienem — powiedziałem niewiele głośniej od szeptu, mając nadzieję, że mnie nie usłyszała.
Drżały mi usta. Chyba ze strachu, bo bałem się, że moje zachowanie może przynieść nieoczekiwane złe konsekwencje. 
— Sasuke… — zaczęła niepewnie Sakura. — Ja… Ja muszę ci coś powiedzieć. 
Stojąc do niej plecami, przytaknąłem głową. Nie byłem w stanie nic z siebie wykrztusić. 
Chrząknęła.
— Może to nie jest odpowiedni moment. — Podniosłem rękę i jej przerwałem.
— Mów — powiedziałem sucho. — Po prostu mów — dodałem, chcąc złagodzić swój wybuch.
W pokoju zapadła niemal ogłuszająca cisza. Żadne z nas się nie odezwało. Nasze zakłopotanie było niemal wyczuwalne. I miało gorzki posmak.
Sakura poruszyła się, szurając butami po podłodze.
— Sasuke… — zaczęła, ale zanim zdążyła skończyć myśl, wtrąciłem:
— Nie powinno ci to zająć tyle czasu, Sakura. To prosta prośba. — W moim głosie zabrzmiała nieoczekiwana złość. W głowie pulsowało mi nieprzerwanie, jakby tysiące maleńkich igiełek wbijało mi się w czaszkę.
Popatrzyłem na nią przez ramię. Wściekle zagryzła dolną wargę i marszczyła nos.
— Jak chcesz — powiedziała do siebie tak cicho, że ledwo to usłyszałem. — Dzisiaj wydarzył się pewien incydent — zaczęła. — Raczej nie powinnam ci o tym mówić, ale obawiam się, że to wydarzenie może zostać wykorzystane przeciwko tobie — mówiła wolno, a jej głos drżał. 
Nie patrzyłem na nią, ale wyczułem, że jej ton był podszyty strachem. Zacisnąłem usta, po czym wziąłem głęboki, drżący wdech przez nos.
Po chwili usłyszałem, jak Sakura odetchnęła. Odczekała moment, zanim zdecydowała się kontynuować. Swój rozchwiany głos opanowała dopiero po czasie — gdy całą swoją uwagę skupiła na przekazywanych mi informacjach. Była rzeczowa i dokładna, czasami nawet zbyt rozemocjonowana. Opowiedziała mi o wszystkim, co widziała i o tym, jak się czuła. Była ze mną zaskakująco szczera — widocznie tak było jej łatwiej. Uważnie jej słuchałem i w końcu zrozumiałem, dlaczego wcześniej zachowywała się tak dziwnie. 
Odwróciłem się na pięcie, stając twarzą do Sakury, co sprawiło, że się zająknęła.
— Irytujesz mnie — wtrąciłem nagle i zacisnąłem rękę w pięść. Wzdrygnęła się na dźwięk mojego surowego głosu. Zbiłem ją z tropu, ale musiałem jej o tym powiedzieć, bo inaczej rozniosłoby mnie od środka. 
Rozszerzyła oczy i patrzyła na mnie w milczeniu. 
— Jesteś shinobi. Na taki widok nie powinna ci nawet mrugnąć powieka. — Mój ton był szyderczy, tak samo jak spojrzenie. Musiałem jej pokazać, że nie powinna się tak zachowywać, bo to może obrócić się przeciwko niej. — Jesteś silna, ale ostatnio coś cię rozprasza: działasz impulsywnie, emocjonalnie. — Schyliła głowę i splotła ze sobą palce. Przesunąłem leniwie wzrokiem po jej ciele i spojrzałem na jej twarz, którą ukryła pod włosami. Stała przede mną równie niepewna siebie i skrępowana co w dzieciństwie. 
— Postaw się temu. Zachowuj się odpowiedzialnie. Nie udawaj, że jesteś słaba. 
Nie wiedziałem, czy to, co przed chwilą powiedziałem, ją zdenerwowało, a może miało odwrotny efekt. Nie byłem pewny. Usta miała raczej zaciśnięte, policzki lekko nabrzmiałe, jakby wstrzymywała powietrze i oczy zmrużone, jakby próbowała uciec od mojego stwierdzenia.
— Ale to był człowiek! — krzyknęła nagle, a mnie zmroziło. — Shinobi z Wioski Ukrytej w Liściach. Może miał rodzinę: żonę, dzieci? — rzuciła szyderczo. — Na wojnie musiałam to zaakceptować, a tutaj… — zamilkła na moment, a ja starałem się ukryć zaskoczenie. — Sasuke, jestem lekarzem, bo chcę pomagać i ratować ludzi. Za każdym razem ten widok będzie dla mnie ciężkim przeżyciem. Każda śmierć… — wyrzuciła z siebie słowa jak zalegające jedzenie. — Każdą — poprawiła — będę przeżywała tak samo. Bo za każdym razem to był człowiek, który miał życie przed sobą. — Słowa wylewały się z niej, jakby dusiły się tam od wielu dni. — Wojna się skończyła… — urwała i zasłoniła dłonią usta. Patrzyła na mnie zszokowana. 
Gdy uświadomiłam sobie, co powiedziałam, byłam w stanie spojrzeć na tę sytuację zupełnie inaczej. 
Było już za późno.
Nie można go było uratować.
Nie uratowałam go.
Potrząsnęłam głową.
— Masz rację — przyznałam. Zamrugałam powiekami, gdy poczułam, jak robią się wilgotne. Byłam na siebie zła. Zawsze było kilka wyjść z danej sytuacji, a mimo to najczęściej wybierałam te niewłaściwe. — Źle postąpiłam… — urwałam, bo mi przerwał.
— Stało się. Nie próbuj przepraszać. To nic nie zmieni.
Sasuke mnie zbeształ i chociaż chwilę temu, myślałam, że się rozpłaczę, teraz wiedziałam, że zrobił to w dobrej wierze. Jak zwykle zresztą. Już nie raz zwrócił mi na to uwagę. Prawdziwy ninja potrafi oddzielić, opanować swoje emocje — przypomniałam sobie jego słowa.
Milczałam, oszołomiona, ale kiedy odnalazłam głos, rzuciłam bardziej jak wyzwanie:
— Dobrze, nie będę przepraszać.
Sasuke pokręcił głową, intensywnym spojrzeniem omiótł pomieszczenie, ale nie wpatrywał się w nic szczególnego, ponieważ nie pozwoliły mu na to myśli wypełniające jego głowę.
— Wydawałaś mi się twardsza. — Gdy to powiedział, usłyszałam trzask. Coś pękło we mnie, krzycząc, że zawiodłam. Żałowałam, że opisałam mu wszystko tak szczegółowo, lecz z drugiej strony, gdybym tego nie zrobiła, nie zrozumiałabym swoich błędów. Ale nie mogłam udawać, że to mnie nie przerażało. Bałam się i to bardzo, bo bałam się o Sasuke — o to w jaki sposób, ktoś może wykorzystać ten incydent przeciwko niemu.
— Ja też myślałem, że jestem silniejszy — wyszeptał pod nosem. Poruszyłam się nerwowo i rozchyliłam usta, by temu zaprzeczyć, lecz Sasuke odczytując moje zamiary, zmienił nagle temat. — Mamy za mało szczegółów, by otwarcie stwierdzić, czy może mi coś zagrażać. Nie wiemy nic, poza tym, co widziałaś. — Głos Uchihy sprowadził mnie na ziemię. Nie zdziwiła mnie jego opinia, bo miałam dokładnie takie samo zdanie. 
Nawet Shizune nie wiedziała za wiele. Krótka rozmowa z nią potwierdziła jedynie moje podejrzenia.
— Niestety nic nie wiem. O całym zajściu dowiedziałam się, gdy dotarłam do szpitala. 
Przytaknęłam. Nie byłam zdziwiona jej odpowiedzią. 
— Ale ludzie już plotkują… — urwała i spojrzała na mnie wymownie. 
Zagryzłam wargę i wypuściłam powietrze przez nos. Mogłam się tego domyślić, pomyślałam. Naturalna reakcja ludzka. 
— Myślą, że sprawcą może być Sasuke Uchiha — z trudem wymówiłam jego nazwisko. — Lub jest...
Shizune posmutniała. Nie dodała ani słowa.
Z trudem przełknęłam ślinę.
— Jest coś jeszcze. — Patrzyłam na niego wyczekująco. 
Sasuke uniósł głowę i patrzył na mnie, jakby oczekiwał wyjaśnień, a jednocześnie ich nie chciał. 
— Wiem. — Wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu. Po jego urażonym tonie domyśliłam się, że moje podejrzenia mogą okazać się prawdziwe. Być może odpowiedzi każdego z nas tyczyły się czegoś innego, niż zakładaliśmy, a może właśnie tej jednej sytuacji. 

19 - aż tyle komenatarzy!
Postarajmy się o więcej ♥

  1. Pięknie �������� Tyle emocji miedzy nimi, teb dotyk, ten byc moze prawie pocalunek. Teraz bede przezywala, że do niego nie doszlo!!!!!
    KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadrobimy!
      Dziękuję za komentarz i Wesołych Świąt! ♥

      Usuń
  2. Ja wczoraj już miałam podejrzenia, że coś dodasz XD. Zaczęło się od twojej odpowiedzi na wattadzie, a kilka godzin później weszłam tutaj i: niespodzianka!
    Zacznę może od tego, że uwielbiam jak z rozdziału na rozdział pojawia się jakaś zmiana w Sasuke względem Sakury. To takie delikatne, nieco ulotne. I za każdym razem, kiedy się zbliżają do siebie, robiąc jeden krok, nagle cofają się o pięć.

    W ogóle, wcześniej nie zwracałam na to uwagi, ale Sakura jest tutaj tak bardzo kanoniczna. Autorzy (w tym ja XD) lubią robić z niej kogoś innego, nieco mniej irytującą, troszkę pewniejszą siebie, silniejszą niż jest i tak dalej. Tutaj jest to Haruno, którą poznaliśmy w anime, więc,tak jak napisałam już komentarze temu: to po prostu mogłaby być historia uzupełniająca oryginał. Dorysuj jeszcze obrazki a stworzę petycję XDDD

    W ogóle, bardzo dziwnie jest mi teraz czytać coś innego niż KakaSaku, które ostatnio pokochałam. I mimo, że znam twoją twórczość od baaardzo dawna, to nagle miałam ochotę, zwłąszcza pod koniec tego rozdziału, aby Kakashi się pojawił i znów pocieszał małą Sakurę.

    Ja mam w ogóle inne wrażenie: teraz widzę nagły przyrost nowych rozdziałów u innych. Przynajmniej u tych, których poczytuję. Sama niby mam więcej czasu (chociaż przez jego większość męczę się nad licencjatem) i po nocach siedzę, tłumacząc sobie jakieś opowiadania. Sytuacja jest trudna, zwłaszcza, że nie widuje się ani z chopakiem, ani z tatą, którego nie widzę od miesiąca. Mam ogromną nadzieję, że za chwilę sytuacja przynajmniej trochę się uspokoi.

    No, Blue, więc ja Ci życzę dużo zdrówka, mam nadzieję, że wkrótce znów będę mogła coś u Ciebie przeczytać :3. Stópeczka !
    Eriko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęki z podłogi zebrać nie mogę! Eriko jak Ty to robisz? Ja jestem oniemiała po Twoich komentarzach ♥ Radość czysta! Dziecięca wręcz! *_*

      Ja mam z Wattpadem pewien problem XD Bo jak mi raz aplikacja coś nie działała, to ją odinstalowałam i od tamtej pory zaglądam tam dość rzadko i tylko przez kompa XD I właśnie występuje tu śmieszne powiązanie z odpisywaniem na komentarze w dniu, w którym chcę opublikować rozdział. Ale muszę to naprawić i apkę ponownie pod ręką mieć XD
      I za duża ta dygresja XDD Ale już wracam!
      Zacznę może od tego, że uwielbiam jak z rozdziału na rozdział pojawia się jakaś zmiana w Sasuke względem Sakury. To takie delikatne, nieco ulotne. I za każdym razem, kiedy się zbliżają do siebie, robiąc jeden krok, nagle cofają się o pięć. Ja to sobie gdzieś zapiszę! To dosłownie podsumowanie tego związku XD Ale tak ma być, co się będę tłumaczyć lub spoilerować, bo naprawdę ja się muszę nieźle powstrzymywać podczas odpisywania na Twoje komentarze, bo bym Ci wszystko zdradziła XD

      Sakura i Sasuke są chyba najbardziej zakrzywiani - w każdy możliwy sposób. Mnie czasami drażni, że najczęściej te zmiany ich są takie o 180 stopni i wynikają nie wiadomo z czego :o Tak jak Sakura nienawidząca Sasuke, wtf! Sasuke zakochujący się w niej momentalnie, z dnia na dzień, z minuty na minutę, wtf... itd... jeszcze lepsze są kwiatki, jak on ledwo wraca a już wieczorem w łóżku kończą XDDD Ja chyba chciałam zrobić coś innego, pokazać ich z innej strony, co nie zawsze jest akceptowane lub rozumiane. Ale czytając taki komentarz oddycham z ulgą i się uśmiecham. Myślę wtedy: to ma sens. I jestem ogromnie wdzięczna.
      Ach, gdyby, ja rysować umiała XDD

      Oesu! KakaSaku, pozwól, że ja nie będę tu nic więcej pisała, bo to esej wyjdzie XDDD

      Przyrost rozdziałów?! O co kaman? Ja muszę się przyjrzeć, bo z tego, co ja czytałam to cisza, a teraz to ze mnie wybredny człowiek, więc też trudno mi coś nowego znaleźć, co pasowałoby mi :( Ale może właśnie w końcu chwycę tego byka za rogi i małymi kroczkami coś poczytam, bo w sumie czas na to jest.

      Ja z licencjatem zrobiłam jeden błąd. Miałam napisać min. 30 stron, więc niedużo, ale człowiek tak to odwlekał, że na ostatnią godzinę jak zwykle. A gdybym wyrobiła się z nim wcześniej to wolnego bym miała, co nie miara. I mniej stresu! Polecam więc skupić się przez jakiś czas na nim, serio :*

      A co do obecnej sytuacji, niestety jest. Ja utknęłam w Warszawie, z dala od domu. Nie siedzę na szczęście sama, ale dziwnie się czuję z myślą, że nie będzie mnie w domu na święta. Zakładałam, że spędzenie świąt ze swoim partnerem sam na sam nastąpi najprędzej za parę lat, a tu proszę.
      W sumie nie znam osoby, której ta sytuacja by nie dotknęła. Ja też, mam ogromną nadzieję, że ta sytuacja się uspokoi.

      Eriko, ja Ci bardzo dziękuję za ten komentarz! I mam nadzieję, że tam zdrowa jesteś i szczęśliwa i spokojna. A że już prawie Wielkanoc to życzę Ci wszystkiego dobrego na te święta! Żeby były spokojne, szczęśliwe i pełne nadziei, uśmiechu i zdrowia! ♥

      Stópeczka!♥ :*

      Usuń
  3. Powoli małymi kroczkami, jest dotyk jest już dobrze :)
    Nurtuje mnie ostatni akapit, więc czekam na dalsze wyjaśnienia.
    Pozdrawiam, łokciem i stópeczką, K. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! ♥
      Cieszę się bardzo i dziękuję Ci za komentarz *_*
      Pozdrawiam i wesołych świąt życzę!

      Usuń
  4. OMG on ją dotknął! <3
    Uwielbiam te małe-duże zmiany w Sasuke. Sakura też się zmienia. To jest piękne. Ciekawi mnie jak dalej rozwinie się wątek morderstwa.
    Czekam z niecierpliwością na dalsze rozdziały! <3
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to tak sam z siebie ;>>>> Mam słabość do takich scen, ale odrobina cukru nikomu raczej nie zaszkodzi. A raczej trochę się przyda :D
      Dziękuję za komentarz!
      Do następnego! :*
      I wesołych świąt, Banshee! ♥

      Usuń
  5. Twoje opowiadanie jest takie delikatne. Bardzo miło się je czyta, bo i akcja jest fajnie poprowadzona. Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci pięknie za tak miłe słowa! Cieszę się ogromnie z Twojego komentarza, z tego, że opowiadanie Ci się podoba ♥ Mam nadzieję, że już niedługo zobaczymy się tu ponownie :D

      Usuń
  6. Taki maly gest, A jak cieszy:D dotknął jej :D!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pochłonęłam Twoje opowiadanie w kilka godzin, nie można się oderwać ☺️ Czekam na kolejne rozdziały z niecierpliwością 😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspaniale! Dziękuję Ci za poświęcony czas i za ten komentarz! *_*
      Cieszę się bardzo, że ta historia tak Cię wciągnęła. No i mam nadzieję, że zobaczymy się tu ponownie, oby niedługo ♥

      Usuń
  8. Uwielbiam Twoje opowiadanie!:) Kiedy będzie następny rozdział? Nie mogę się już doczekać :)!<3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również czekam na ciąg dalszy. To jedno z moich ulubionych opowiadań

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz co, lubię wracać do Twojego opowiadania. Czytałam je już chyba 10 razy :) uwielbiam opis postaci, tego niezdecydowanego Sasuke, nadal kruchą Sakurę... naprawdę tak widzę rozwój ich postaci po wojnie i jak to się stało że Sasuke zaczął dostrzegać Sakure.
    Nie wiem czy wrócisz fldo tego opowiadania, ale nawet jeśli nie to.ja.nadal będę tu zaglądała i relaksowała się przy 33 rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Chciałabym żebyś skończyła to opowiadanie, przeczytałam całe w jeden dzień;_;

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, jeśli podczas czytania Tsumetai Asa co najmniej raz pomyślałeś sobie: podoba mi się! to zostaw po sobie ślad (chociażby w postaci krótkiego komentarza). Rozumiem, że masz obowiązki lub możesz nie mieć chęci. Wiedz jednak, że gdy widzę ten ślad Twojej obecności, bez żalu siadam do pisania, ignorując nawet obowiązki. Dla Ciebie to zaledwie kilka/kilkanaście minut... a dla mnie przygotowanie rozdziału to godziny, dni bądź nawet tygodnie, a także chwile, gdy stawiam pisanie ponad coś innego, byle tylko podzielić się z Tobą nowym rozdziałem.
Dziękuję Ci Drogi Czytelniku za wizytę, bo to właśnie dzięki Tobie Tsumetai Asa rozkwita ♥