sobota, 6 października 2018

13. the wind begins to blow

The sadder and sadder this lullaby gets
Even if my chest hurts, I’ll be just fine!
No matter how much time it takes me
I’m sure I’ll make it there!

Tsunade to pierwsza kobieta Kage od chwili, gdy ten tytuł został przyznany — nie tyle co dla najsilniejszej, ale najodpowiedniejszej osobie w wiosce. Można było na niej polegać i jej ufać. Patrząc na nią, człowiek nie mógł, nie zastanawiać się nad siłą Konohy — nad dominacją naszej wioski nad innymi. W końcu posiadaliśmy Jinchūriki dziewięcioogoniastego, a Trzeci Hokage był najsilniejszy ze swojego pokolenia. No i właśnie w Wiosce Ukrytej w Liściach narodzili się trzej legendarni ninja — Jiraiya, Orochimaru i Tsunade. 
Mistrzyni była naprawdę niezawodna na tym stanowisku. Niosła pomoc tam, gdzie była ona potrzebna. Zajmowała się chorymi i rannymi, często poświęcając im swój wolny czas. Pomagała w szpitalu, nie skąpiąc członkom personelu cennych uwag. Działała taktycznie, a jej umiejętności były niezwykle pomocne na placu boju. Podziwiałam ją całym sercem i chciałam nauczyć się od niej jak najwięcej. Jednak obecność Sasuke powodowała pewne zgrzyty. Zaczęłam podważać jej działania, a także ona wydawała się w nich gubić. Wszystko było nie tak.
— Trzymam się ustalonego planu — odpowiedziała. Zauważyłam, jak próbowała opanować swój zdenerwowany głos.
— Jesteś pewna? — zapytał z powątpiewaniem Gaara. — Wyjaśnienia Sakury brzmią bardziej drastycznie, niż zakładałem. Czyżbyś chciała go uśmiercić za naszymi plecami? A może zakuć w kajdanki, oślepić i rzucić mieszkańcom na pożarcie? — żachnął się, nie kryjąc sarkazmu w swoim głosie.
Tsunade westchnęła.
— Być może — zakpiła. — W końcu jakiś dowód na to, że wygraliśmy wojnę, musi być. On nada się do tego idealnie. — Jej oczy wyglądały na zmęczone, a usta rozciągnęły się w drwinie. — Poza tym… nie możemy go przecież zakuć, jeśli ma tylko jedno ramię. 
Zemdliło mnie od jej słów. Całe ciało pokryła warstwa zimnego potu, a serce ze strachu chyba pominęło ze trzy uderzenia. Nie wiedziałam, czy mówi poważnie, czy może żartuje. Jeśli to drugie, to jej żart był wyjątkowo kiepski. Powiedziałabym, że chamski.
Miałam ochotę zasłonić uszy, uciec i się schować. Ta rozmowa mnie męczyła, doprowadzała do szału. Kręciło mi się w głowie, a wewnątrz czułam spięcie, które bynajmniej nie ustępowało. Ze złości podrygiwałam bezwiednie nogą i kilka razy zagryzłam dolną wargę. Chciałam stąd wyjść — odwiedzić Sasuke i po prostu z nim być, nie zmieniając choćby jednego słowa. Jego obecność mogła mnie uspokoić. 
Zacisnęłam dłonie w pięści i przycisnęłam je mocno do ud. Opanuj się Sakura, pouczyłam się w myślach.
— Pani Tsunade… — zaczęłam, walcząc z gulą w gardle. Głowę miałam pochyloną, bo nie potrafiłam na nią spojrzeć. — Jak może pani tak mówić? — Mój głos drżał i ledwo potrafiłam to powstrzymać. — Okazywać taki brak szacunku…
Nie raz widziałam pijaną i zdenerwowaną Piątą, ale z całą pewnością nigdy nie słyszałam od niej podobnych słów, tym bardziej odnoszących się do kogoś mi bliskiego. Zdawałam sobie sprawę, że nie było dla Sasuke żadnego usprawiedliwienia, ale mimo wszystko... był bohaterem i zasługiwał na odrobinę szacunku. Mimo wszystko.
— To nie pora na żarty — pouczył ją Gaara.
Zanim powiedział coś więcej, podniosłam głowę, gotowa wtrącić swoje trzy grosze.
— Co więc planujesz? — zapytałam cicho. — Dlaczego w jego dokumentacji istnieje zapis o Tenro? — Moje spojrzenie skrzyżowało się z jej. Czułam się tak, jakbym z nią walczyła: uczeń kontra mistrz. Nie podobało mi się to; zapewne tak jak jej moja walka o Sasuke. — Chcesz go zabić? — wypowiedziałam te słowa z trudem. Nie chciałam się załamywać, ale w moim głosie i tak można było wyczuć strach.
Tsunade odpowiedziała spokojnie, aż za spokojnie. Sprawiło to, że nabrałam podejrzeń.
— Oczywiście, że nie.
— Czym jest więc to jutsu, o którym wspomniała Sakura? — zapytał Kazekage. 
Oboje byliśmy zwróceni twarzą do Piątej. W tej sytuacji zdziwiło mnie to, że Gaara zaczął na nią naciskać. Wyglądał, jakby mu zależało. Uzmysłowiłam sobie, że postępował tak przez wzgląd na Naruto. Nie chciał go zawieść — nie tak jak ja.
Kobieta westchnęła i dotknęła dłonią czoła.
— To potężna technika, która wysysa czakrę z osoby, która została nią dotknięta — odezwał się Kakashi. Zszokowało to chyba wszystkich, bo cała uwaga momentalnie skupiła się na nim. Tsunade spiorunowała go wzrokiem, jakby miała mu za złe, że się odezwał. — Wykorzystywana na więźniach w Zamku Hoozuki. Swoją drogą bardzo skuteczna. Sprawia, że osoba, która została nią dotknięta — powtórzył się — nie mogła stosować technik. Wykonanie jakiegokolwiek jutsu sprawiało, że krew w ciele zaczynała wrzeć. Czasami, ci bardziej uparci, próbując coś zdziałać, ginęli. Ich ciało płonęło, doprowadzając do śmierci — wyjaśnił krótko i rzeczowo.
— I chcecie to wykorzystać na Sasuke? — dopytał ostrożnie Gaara.
Blondynka pokręciła z dezaprobatą głową.
— Ostatnim użytkownikiem tego jutsu był Mui z Kusagakure — jęknął Kakashi. — O ile mnie pamięć nie myli, nikt w wiosce nie potrafi odtworzyć tej techniki, a co dopiero jej użyć.
— Skąd więc pomysł, żeby ją zastosować? — Czułam się zdezorientowana. Jedna rzecz wydawała się przeczyć drugiej. — Bo jeśli macie to w planach… musieliście znaleźć użytkownika, prawda? — dopytywałam się, licząc na zaprzeczenie.
Tsunade się skrzywiła i usiadła. Oparła dłonie o blat biurka i zastukała kilkakrotnie palcami. Dostrzegłam również, jak zagryzła dolną wargę, aż do czerwoności. 
— Orochimaru wie o niej — zaczęła z irytacją. — To od niego mam zwój zawierający wszelkie informacje o tej technice. — Skrzywiła się. 
— Orochimaru? — jęknęłam pod nosem i usłyszałam, że Gaara również wymówił jego imię. — Kto ją wykona?
— Ja.
Odwróciłam się w kierunku, z którego dochodził głos. To miał być Kakashi. 
— Mistrzu… — wyszeptałam z nerwowym uśmiechem na ustach. — Naprawdę? — dodałam cicho, nie dowierzając. — Przecież to twój uczeń.
Hatake nie odpowiedział. Stał, ze schowanymi do kieszeni dłońmi i patrzył się na mnie. Dostrzegłam, jak drgnęła mu powieka, ale nie byłam w stanie odczytać malujących się na jego twarzy emocji. Gdy mówił, głos miał spokojny i opanowany, a postawę wręcz rozluźnioną.
— Wiedziałam, że przydzielając cię do Sasuke nic dobrego z tego nie wyniknie. — Tsunade przerwała tę niezręczną ciszę. Siedziała na krześle z dłońmi przy twarzy. — Powinnam trzymać cię od niego z daleka — zwróciła się do mnie.
Poczułam, jak mięsień policzka pulsuje od skurczu. Zagryzłam język, czując, jak krew we mnie wrzała.
— Nie… — chrząknęłam — nie rozumiem? — Próbowałam wyrzucić z głosu nerwowość, która się w niego wkradała.
— Są ludzie, którzy cierpią po wojnie bardziej niż Sasuke — odparła. — Brakuje personelu medycznego i potrzebuję twojej pomocy również przy nich. — Westchnęła. — Dlatego napisałam Ibikiemu, żeby nie pozwolił ci z nim być dłużej niż godzinę dziennie. Miałam też nadzieję, że dzięki temu nie będziesz drążyć. — Zagryzła paznokieć, a kiedy odsunęła go od twarzy, kontynuowała: — Ale widocznie nie upilnował cię tak, jak mu kazałam.
Skuliłam się wewnętrznie po tych słowach.
— Napisałaś? — Przypomniałam sobie o liście, który wręczyłam Morino. — Co w nim jeszcze było? — spytałam przez prawie zaciśnięte zęby i zrobiłam krok do przodu.
— A co miało być? — Wzruszyła ramionami. — Miał cię obserwować i trzymać w ryzach. To tyle — podkreśliła, mierząc mnie spojrzeniem.
Potrząsnęłam głową. Przypuśćmy, że jej uwierzyłam. Jednak teraz to był mój najmniejszy problem. Musiałam machnąć na to ręką, bo nie chciałam sobie wyobrażać, co jeszcze by wymyśliła.
— Gdyby był w szpitalu, miałabym… — Uciszyła mnie gestem dłoni.
— To nic by nie zmieniło! — uniosła głos, podkreślając tym swoją wypowiedź. — Na razie to dla niego zbyt niebezpieczne — powiedziała i ucichła. 
Wypuściłam powietrze, uświadamiając sobie, że je wstrzymywałam, bo nagle poczułam się nerwowo na myśl, że Sasuke coś grozi. W moich oczach znowu wzbierały łzy, których nikt nie widział. Potrząsnęłam głową.
— Szanowna Hokage. — Nagły podniosły głos Gaary wyrwał mnie z letargu. Otarłam wierzchem dłoni pojedynczą łzę z policzka i nerwowo wygładziłam bluzkę, głaszcząc się po bokach i biodrach. — Proszę nie wymigiwać się od odpowiedzi. — Poczułam, że za chwilę eksploduje mi serce, gdy usłyszałam, jak Kazekage coraz bardziej domaga się wyjaśnień. To takie bolesne, bo nie byłam pewna, czy dam radę to przetrwać. — W jaki sposób chcecie wykorzystać Tenro na Sasuke i dlaczego?
Rzeczowość i surowość jego wyjaśnienia sprawiła, że skręciło mi się w żołądku. Ze stresu złapałam między palce pasek od torebki i zaczęłam go skubać. Miałam wrażenie, jakby z pokoju wypompowano całe powietrze.
Obsesyjnie gryzłam dolną wargę, bo bałam się usłyszeć wyjaśnienia Piątej. Kobieta, rozglądając się na boki, w końcu przymknęła powieki i westchnęła.
— Oczywiście — chrząknęła. — Skoro nie mam wyjścia. — Zamilkła na kilka chwil. — Tenro będzie użyte tylko w nagłym wypadku. — Wciągnęłam głośno powietrze, co spowodowało, że przez moment jej spojrzenie skupiło się na mnie. — Jest jak zabezpieczenie. — Odwróciłam głowę w bok i zacisnęłam oczy. — Starszyzna podburza mieszkańców, żeby wykonać na Sasuke publiczną egzekucję. — Ponownie się zatrzymała i tym razem splotła ze sobą swoje palce i je zacisnęła. Widziałam frustrację wymalowaną na jej twarzy. — Również Raikage chce jego śmierci — dodała z rezygnacją.
Nie potrafiłam znaleźć głosu, by się wtrącić. Jej słowa mnie sparaliżowały. Nawet nie ośmieliłam się pomyśleć o czymś takim. Naprawdę wierzyłam, że przez działania Sasuke podczas wojny, jego złe uczynki zostaną chociaż trochę zapomniane. W końcu nam pomógł. Uratował tak wiele istnień, a mimo to ludzie nadal byli przeciwko niemu. W tym momencie walczyłam z wiatrakami. Byłam sama przeciwko całej masie niezadowolonych mieszkańców pragnących odwetu. A może to była tylko wymówka?
Zacisnęłam mocno palce na pasku od torebki i pomyślałam o Naruto. Co on by zrobił w takiej sytuacji?, zapytałam samą siebie. Jak by się zachował? Chciałabym działać tak jak on — mieć taki wpływ na ludzi. Jego charyzma była niepodrabialna; jedyna w swoim rodzaju. Potrafił zmienić każdego, a w szczególności swoich wrogów, przeciwników… w tym i Sasuke. Zrobił coś, czego ja nie byłam w stanie. Zazdrościłam mu tego.
— A reszta Kage? — udało mi się wykrztusić.
— Jest temu przeciwna — odpowiedział za nią Gaara. 
Spojrzałam na niego zaskoczona, a z moich ust wyrwał się krótki, sugestywny chichot. Tsunade westchnęła niepewnie, jakby starała się stłumić upokorzenie przebiegiem rozmowy. 
— Dlaczego więc Sasuke od razu nie został ulokowany w szpitalu? — zapytałam łamiącym głosem.
— Musi pozostać w więzieniu przynajmniej przez kilka dni. To kwestia bezpieczeństwa. — Zgarnęła zbłąkany kosmyk włosów za ucho. — Mieszkańcy nie czują się bezpieczni przez jego obecność w wiosce. Wojna i tak zebrała swoje żniwo, a przetrzymywanie go w szpitalu mogłoby wywołać niepotrzebne zamieszanie.
— Ale co ma jedno do drugiego? — dopytałam zmieszana. — Nie rozumiem tego. 
Czułam się, jak powoli uchodzą ze mnie siły. Z wysiłkiem utrzymywałam się w pozycji stojącej. Ta rozmowa strasznie mnie męczyła — nie tyle fizycznie, ile psychicznie. 
— Grono tajemnic się trochę powiększa — mruknęła jakby do siebie, po raz kolejny zmieniając temat. — Sakura — wypowiedziała ostro moje imię. — Musisz pamiętać o jednym — uniosła dłoń i pokazała wskazujący palec — nic, co tu usłyszałaś i usłyszysz, nie może opuścić tego pokoju — dodała srogo. Kontynuowała, dopiero gdy przytaknęłam. — Gdybyś była, chociaż bardziej cierpliwa — powiedziała, nie kryjąc niezadowolenia. — Miałaś go tylko doglądać, dbać, pomóc odzyskać siły — oznajmiła z westchnięciem. — Nie mogłam go wcześniej ulokować w szpitalu, bo nie dałabym rady go tam upilnować! Po wojnie jest deficyt ninja! — krzyknęła. — Musiał najpierw odzyskać siły, gdzieś, gdzie byłby bezpieczny, a to było jedyne miejsce — dodała, krzywiąc twarz. — Tenro to tylko zabezpieczenie. Tylko — podkreśliła głośniej. 
— Zabezpieczenie przed czym? — Zaczęłam tracić cierpliwość. Denerwowało mnie ciągle wymigiwanie się Piątej od odpowiedzi. Chciałam, żeby wyjaśniła wszystko raz, a porządnie zamiast wodząc nas za nos.
— Sasuke, a w szczególności jego umiejętności i informacje, które posiada, mogą nam się przydać. — Ściszyła głos. — O ile zechce z nami współpracować. A ty — wskazała na mnie — miałaś być katalizatorem. 
Zachłysnęłam się powietrzem. Że co proszę?, jęknęłam do siebie w myślach. Odniosłam wrażenie, że nawet moje decyzje były przez nią zaplanowane. Wiedziałam, że to szalone, ale kiedy o tym pomyślałam, zaczęłam się zastanawiać nad poprawnością moich działań. Tsunade dobrze wiedziała, jak bardzo mi zależy na Sasuke i, że zrobię wszystko, by go wydostać. Powiedziałam przecież Morino, że postaram się czegoś dowiedzieć. Piąta mogła to bez problemu przewidzieć — w końcu dążyła do tego, by wydobyć z Uchihy jak najwięcej informacji. Chciała trzymać go w więzieniu, aż pęknie, a ja byłam tylko narzędziem. 
Pokręciłam głową. Nie chciałam wysuwać pochopnych wniosków, ale one same cisnęły mi się do głowy. Wzięłam trzy głębokie oddechy i słuchałam dalej.
— Nie chcemy, żeby te informacje zostały pozyskane przez Kumo. Boimy się, że Raikage mógłby go później zabić.
Zerknęłam na Gaarę, ale nie wydawał się zaskoczony jej słowami. Potem znowu wróciłam spojrzeniem do Tsunade, która czekała z dalszymi wyjaśnieniami.
— Do tego nie chcieliśmy, żeby Sasuke został uprowadzony lub zaatakowany, a taka możliwość istniała, gdyby ulokowano go w szpitalu. Oczywiście, kiedy odzyska siły… przeniesiemy go tam. 
— No dobrze — jęknął Gaara. — Jaką rolę jednak ma tu odgrywać Tenro.
— Kłamstwa — odpowiedziała bez wahania. — Chcemy zapewnić mieszkańców, że dzięki temu jutsu nie ma się czego obawiać. Oczywiście podczas inspekcji Starszyzny, Kakashi — kiwnęła na niego głową — będzie zmuszony, aby je na Sasuke wykonać. Ale tylko chwilowo — zrekompensowała się. — Dla bezpieczeństwa. 
— A co z planem, żeby uznawać Uchihę za zmarłego? — wtrącił się Gaara, wykrzywiając usta w niesmaku. — Czyżbyś z niego zrezygnowała? I resztę Kage trzymała w niepewności?
Wydawało mi się, że się przesłyszałam — jak to uznawać Sasuke za zmarłego? Czy ona sobie ze mnie kpiła? A jeśli coś poszłoby nie tak i naprawdę stałaby mu się krzywda. Nie rozumiałam tego. Tłumaczenie Mistrzyni było coraz bardziej irytujące. Zagryzłam policzki i czekałam, modląc się w duchu o logiczne wyjaśnienie.
Uniosła głowę do góry, a później wstała i podeszła do okna.
— Chodzi tu o pewien manewr. Jeżeli Starszyzna zobaczy, że Sasuke jest pod wpływem Tenro, nie będą aż tak kręcić nosem i wtrącać się w moje sprawy: to raz. — Uniosła do góry palec. — Dwa: podczas przenoszenia do szpitala, mieliśmy wywołać zamieszanie, w wyniku którego Sasuke teoretycznie — zrobiła cudzysłów w powietrzu — zginie. 
Zmarszczyłam brwi. Przecież to niedorzeczne, pomyślałam. Dawno nie słyszałam takiej głupoty, ale najwidoczniej Hokage miała nadzieję, na jej powodzenie. Nie rozumiałam tylko, dlaczego próbowała aż tak sobie pogrywać. Cieszyłam się, że jednak zamierzała przenieść Sasuke do szpitala, ale martwiło mnie to, co będzie z nim później. Obawiałam się, że mimo wszystko, kiedy już wydobrzeje, ponownie zostanie wtrącony do więzienia. I wtedy ani ja, ani Naruto nie będziemy mogli go zobaczyć. 
Kakashi przewrócił oczami. Czyli on też uznawał to za głupstwo? Miałam ochotę tupnąć nogą i krzyknąć na niego. Denerwowała mnie jego lekceważąca postawa. 
— Po co aż taka szopka? — Gaara wydawał się zirytowany. Nawet w jego głosie było czuć lekki sarkazm.
— Dla bezpieczeństwa — odparła, jakby była w pełni przekonana do swoich słów.
— Bzdura — jęknęłam, patrząc na czubki swoich butów. Po chwili żałowałam swojego komentarza, ale skoro się odezwałam, chciałam wykorzystać szansę. Później podniosłam powoli głowę i spojrzałam na zgromadzonych. — To kompletna bzdura — powtórzyłam. — Nie robisz tego dla jego bezpieczeństwa. Po prostu się boisz! — krzyknęłam, bo nie potrafiłam dłużej tłumić w sobie tych wszystkich emocji. — Może Sasuke zrobił wiele złych i głupich rzeczy, ale takie traktowanie go to przesada. — Wskazałam na nią palcem. — Sama dobrze wiesz, że możemy mu zaufać. I nie wiem, czy robisz to specjalnie, czy chcesz pokazać innym swoją siłę, ale Sasuke to człowiek, a nie zabawka — syknęłam. 
— Sakura! — Tsunade uniosła głos i wstała gwałtownie, opierając dłonie na blacie biurka. 
— Nie! — zaprotestowałam. — Nie pozwolę, żebyś go tak traktowała. Chcesz mnie użyć jako katalizatora — podkreśliłam — ale kompletnie ignorujesz mnie. — Dotknęłam palcami mostka. — Pragniesz tylko informacji, które posiada Sasuke. Jednak nie myślisz o jego dobru. Ograniczasz moje wizyty u niego do godziny, chociaż wiesz, że to zdecydowanie za mało. — Pokręciłam głową i westchnęłam ciężko. — Działasz nielogicznie. — Słysząc moje ostatnie słowa Tsunade spuściła wzrok. Wyglądała tak, jakby, ją spoliczkowała, więc brnęłam dalej: — Robisz niepotrzebne zamieszanie, a wystarczyło tylko ze mną porozmawiać — powiedziałam cicho, po czym zacisnęłam zęby. Widziałam ból na jej twarzy; zapadnięte policzki, zmarszczone czoło i mocniejsze kurze łapki w okolicy oczu. Czułam się okropnie, tak na nią naskakując, ale musiałam. Nie byłam już w stanie trzymać języka za zębami. — I nie zgadzam się na codzienne godzinne wizyty. Będę do niego przychodziła, kiedy chcę i jak często chcę. Sasuke ma wyzdrowieć, a nie tkwić ledwo żywy w więzieniu i czekać na proces — zadeklarowałam jasno swoje warunki. — Działając przeciwko niemu, działasz przeciwko mnie — rzuciłam, będąc stuprocentowo świadoma swoich słów. Byłam zdenerwowana i chcąc czy nie, musiałam skorzystać z okazji, by wyrzucić te wszystkie myśli, które we mnie siedziały. Tsunade poczuła się zbyt pewnie. Może nie chciała dla mnie źle, ale nie potrafiłam się zgodzić na to wszystko. Nie potrafiłam zaakceptować tego, co usłyszałam. Sasuke zasługiwał na więcej. — A już na pewno nie pozwolę, by ludzie uznali go za zmarłego. — Machnęłam ręką dla wzmocnienia swojej wypowiedzi. — Był kluczową osobą podczas wojny. Pomógł. Nam. Wygrać — powiedziałam, wymawiając każde słowo z osobna, jakbym je odcinała od reszty wypowiedzi.
— Popieram Sakurę — napomknął nagle Gaara. — Już od początku pomysł z uśmierceniem — mruknął sarkastycznie — Uchihy, nie wydawał mi się dobry. To może spowodować później tylko więcej problemów. 
Tsunade najeżyła się, a jej brwi prawie zniknęły pod linią włosów. Wyglądała komicznie i zaśmiałabym się, gdyby było mi do śmiechu, a tylko bardziej mnie to zdenerwowało.
— Mówiłem — jęknął Kakashi i przesunął dłonią po twarzy. Mistrz również wyglądał na zmęczonego tą rozmową. — To za dużo kombinowania — dodał.
Przymknęłam z irytacji powieki. Zorientowałam się, że ta dwójka musiała już o tym rozmawiać, ale widocznie Hatake nie pokusił się, by naprowadzić działania Tsunade na inne tory.
— Skoro macie takie ubytki w kadrze, przyślę swoich zaufanych ninja do pomocy — poinformował Kazekage. Piąta zbladła i kompletnie znieruchomiała, co sprawiło, że nabrałam kolejnych podejrzeń. — Na czas leczenia niech zostanie przeniesiony do szpitala. — Spojrzał na mnie. — Obawiam się, że po tym, jak wydobrzeje, znowu zostanie zamknięty. 
Zmrużyłam oczy, czując ucisk w klatce piersiowej.
— Zdaję sobie z tego sprawę — odparłam z trudem i odsunęłam z oczu luźne kosmyki. 
Kolejne słowa Gaary brzmiały tak, jakby chciał mnie pocieszyć.
— Tylko na czas trwania procesu pozostanie w więzieniu. To będzie sprawiedliwe — powiedział niewiele głośniej od szeptu. 
Skrzywiłam się, ale w duchu zaakceptowałam jego stanowisko. Ze smutkiem przyznałam, że miał rację. Zresztą wiedziałam, że tak będzie. Chciałam tylko by Sasuke wyzdrowiał, bo warunki, w jakich się znajdował, nie pomagały mu wydobrzeć. Odniosłam też wrażenie, że Tsunade próbowała zrobić z niego kozła ofiarnego. Nie wiedziałam tylko, jaki miała w tym cel. Co by tym osiągnęła?
Odkąd o mało nie zginęła podczas wojny, przestała rzetelnie przykładać się do pracy i zauważyłam to po zaledwie kilku dniach od jej zakończenia — zresztą wystarczyło spojrzeć na jej gabinet: kosz na śmieci był wypełniony butelkami po sake, na biurku przewalała się sterta nietkniętych papierów, a niektóre szafki nie były nawet domknięte; panował tu gorszy bałagan niż kiedykolwiek. Do tego jej pomysł ratowania Sasuke wydawał się, jednym słowem, beznadziejny — jakby wyssany z palca.
— Jeszcze mała uwaga do Tenro — wspomniał. — To zbyt niebezpieczna technika i zdecydowanie nie powinna — zaakcentował — znaleźć się w rękach Orochimaru — mruknął Gaara i spiorunował Piątą wzrokiem. — To wręcz niedopuszczalne — podkreślił mocniej. 
Tsunade się zgarbiła, jakby była małym dzieckiem i coś złego przeskrobała. Po chwili zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, a następnie powoli wypuściła powietrze przez nos. 
— Niech będzie — mruknęła, machając lekceważąco ręką. — Zrobię, co chcecie.