czwartek, 27 września 2018

12. lit up by the shine ahead

I wanna see you, it lights my soul on fire
But now, we've bid farewell to those fun days
Z mojego gardła wyrwał się nerwowy chichot. Przez chwilę uznałam tę sytuację za żart. Myślałam, że się przesłyszałam i o mało nie parsknęłam śmiechem, ale później, gdy zrozumiałam, że to działo się naprawdę, poczułam niewyobrażalną ulgę. Kamień spadł mi z serca. W myślach zacisnęłam pięść i krzyczałam: tak, tak, tak. Masz za swoje, Tsunade. 
Nawet nie sądziłam, że to Gaara będzie tym, który mi pomoże. To, że był przyjacielem Naruto to jedno, ale żeby domagać się wyjaśnień dotyczących Sasuke — naprawdę mnie zaskoczył. W końcu był Kazekage, nie miał prawa wtrącać się w sprawy naszej wioski. W tej całej sytuacji bardziej liczyłam na Kakashiego i właśnie jego zachowanie mnie zdenerwowało. Uchiha to przecież jego uczeń, powinien coś w tej sprawie zrobić, a nie patrzeć na wszystko z boku i milczeć. 
Nadal stojąc obok drzwi, obróciłam się. Orzechowe oczy Tsunade skanowały pokój z niezaprzeczalną złością. Zerknęła na moment na Kakashiego, później na mnie i dopiero po chwili zatrzymała swoje spojrzenie na Gaarze. Wtrącenie Kazekage rozwścieczyło ją bardziej niż moje wtargnięcie i wymagania — tak sobie wmawiałam. Jednak sytuacja wydała mi się interesująca i zamierzałam z tego skorzystać. Kto, jak kto, ale jeśli to Kage prosi o wyjaśnienia — trzeba ową prośbę spełnić. Zdecydowanie, Tsunade nie będzie mogła tego zignorować. 
Purpura na jej szyi powoli zalewała policzki i czoło. Od dawna nie widziałam jej w takim stanie. Jedyną osobą, która była do tego zdolna, był Naruto — miał niezwykły talent do wyprowadzania jej z równowagi. Puszczały jej nerwy i brakowało mi tylko, żeby w coś przywaliła, używając do tego swojej nadludzkiej siły. 
Odsunęłam się od drzwi, robiąc dwa kroki w bok. Stanęłam twarzą do Gaary i zauważyłam, że spojrzał na mnie przelotnie. Zawsze ciężko mi było odczytać cokolwiek z mimiki jego twarzy. Pod tym względem był bardzo podobny do Sasuke — tak jak on, nie był wylewny i trzeba było się bardzo namęczyć, żeby odpowiednio odczytać jego emocje. Tym razem też miałam z tym problem. Nie mogłam dokładnie stwierdzić, czy był zirytowany, czy raczej zaskoczony.
— Czuję się niedoinformowany — zaczął. — Miałem nadzieję, że wszystko zostało uzgodnione na ostatnim szczycie. — Zamilkł na chwilę, po czym usiadł na krześle i założył nogę na nogę. — Czyżby sytuacja wyglądała inaczej, niż nam to obiecywałaś, szanowna Hokage? — zapytał.
Jego spokój i pewność siebie imponowały mi. Kibicując mu, schowałam dłonie za plecy i zacisnęłam kciuki. Ze wszystkich sił pragnęłam, aby jego wtrącenie coś dało. Tsunade przecież nie była tylko Hokage, była także kunoichi — medycznym ninją. A przecież między wojownikiem a doktorem jest pewna granica. 
Czasami podczas misji lub na polu bitwy musiałam się zdecydować, którym z nich z jestem. Tak samo i teraz, patrząc na orzechowe tęczówki Piątej, dostrzegając zmarszczki wokół oczu, które utworzyły się przez zdenerwowanie, zastanawiam się, kim jestem — jej bliską uczennicą, czy tylko zwykłym narzędziem? Może źle zinterpretowałam naszą relację, może ją wyolbrzymiłam, ale przypominając sobie sytuację, w której zaczęłam bronić jej stanowiska, gdy Naruto obwiniał ją za śmierć Jiraiyi — wiedziałam, że robię dobrze. Była moją mentorką, a ja jej oddanym uczniem. Podczas wojny walczyliśmy ramię w ramię. Znałam ją jak nikt inny… więc co się stało? Dlaczego to wszystko tak nagle się zmieniło? Czy może w końcu oprzytomnieje i weźmie moją stronę? Pomoże mi? Na język cisnęło mi się tyle pytań.
Pochyliłam głowę, niezdolna spojrzeć na Mistrzynię. Coś we mnie pękło. Ogarnęły mnie wątpliwości nie do zachowania Tsunade, ale do samej siebie. Zaczęłam żałować, że działałam tak emocjonalnie. Przecież gdybym do niej przyszła i poprosiła o wyjaśnienia… o wszystkim by mi powiedziała?
Wpatrywałam się w swoje zniszczone i zabrudzone buty. Każda plama reprezentowała jakieś moje potknięcie, źle postawiony krok, bieg w deszczu, może nawet niechybne stąpnięcie w błocie. Przyglądając się im, pomyślałam o Sasuke. Pojawił się w mojej głowie trochę nagle, jakby próbował się o siebie upomnieć. Zauważyłam, że pod kilkoma względami mogłam go porównać do moich butów — były rozdarte, uszkodzone, zabrudzone. Zapewne za jakiś czas trafią do śmietnika, bo nie będą nadawały się do chodzenia. I tu pojawiła się zasadnicza różnica między nimi — Sasuke mógł zostać uratowany. Był chciany i kochany, miał bliskich, którzy w niego wierzyli. I pragnęłam wierzyć, że byłam odpowiednią osobą, aby go ocalić. 
Stałam tak w bezruchu, czekając cierpliwie na odpowiedni moment, by się odezwać. W głowie układałam sobie listę pytań i sentencji, które chciałabym przekazać Tsunade. 
— Wszystko jest tak, jak uzgodniliśmy. 
Głos Piątej wyrwał mnie z zamyślenia i skierowałam ku niej swój wzrok. Zerknęła na mnie chłodnym spojrzeniem.
— Hm — mruknął Kazekage, wpatrując się podejrzliwie na Tsunade. — Sakura — zwrócił się do mnie.
Uniosłam momentalnie głowę i się odezwałam:
— Tak?
— Rozumiem, że zajmujesz się Sasuke? — Przytaknęłam. — Opisz mi, proszę, jego dokładną sytuację.
— Jak Kazekage wie — zaczęłam — zarówno Naruto — na wspomnienie blondyna drgnęła mu powieka — jak i Sasuke stracili swoje dominujące ramiona — dokończyłam.
Przełknęłam ślinę i kontynuowałam, dopiero gdy Gaara mi przytaknął. 
— O ile stan Naruto jest stabilny i jego życiu nic nie zagraża — zatrzymałam się. Ciężko mi było pomyśleć o tym, co miałam na języku jako następne, a co dopiero o tym powiedzieć. Westchnęłam cicho i upomniałam się w myślach. To nie był czas na wahanie. — Sytuacja Uchihy jest znacznie poważniejsza. — Zerknęłam przelotnie na Hokage, która widocznie nie była zadowolona z moich słów. — Jest przetrzymywany w więzieniu, przez co jego stan się nie polepsza. To miejsce to siedlisko bakterii i przy takich warunkach… jeśli wda się infekcja, nie przeżyje dłużej niż dwa tygodnie. A do zakażenia może dojść w każdym momencie. Pojawienie się pierwszych symptomów to kwestia dnia lub kilku.
Odruchowo spojrzałam na Kakashiego i zobaczyłam, jak kręci z niezadowoleniem głową — przynajmniej tak mi się wydawało. Zrozumienie zachowania Mistrza było w tym momencie moim najmniejszym zmartwieniem. Bardziej zirytowałam się, gdy usłyszałam, jak Tsunade prychnęła pod nosem. Potem skrzyżowała ramiona na piersi i z mocno zaciśniętymi ustami czekała na ciąg dalszy tej rozmowy. Nie rozumiałam jej zachowania. Wybijało mnie ono z rytmu. 
— Co więc planujesz? — zapytał Gaara. Otworzyłam usta, aby mu odpowiedzieć, ale zorientowałam się, że to pytanie nie było skierowane do mnie, lecz do Piątej. — Myślałem, że na zebraniu Kage odpowiednio poruszyliśmy tę kwestię.
Po raz drugi usłyszałam wzmiankę o szczycie i zastanawiałam się, kiedy on miał miejsce. W jaki sposób piątka przywódców wiosek zdołała się spotkać i przeanalizować sprawy, skoro byliśmy świeżo kilka dni po wojnie. Nadal sytuacje w osadach nie wróciły do normalności, a oni już zdążyli porozumieć się w sprawie Uchihy. To było podejrzane.
Zastanawiając się nad tym, doszłam do wniosku, że Sasuke został aresztowany zbyt szybko. Ledwo przekroczył bramę Wioski, a już otoczyła go grupa ANBU. Jeśli to nie był przypadek — Tsunade faktycznie kazała go aresztować — zrobiono to zaraz po spotkaniu Kage. 
Przeszły mnie ciarki na samą myśl o tej rozmowie. Z jednej strony chciałam się dowiedzieć, z jakim skutkiem się zakończyła i co tak naprawdę zaplanowali, a z drugiej — bałam się tego. W tej sytuacji głos Piątej mógł być mało znaczący. Samolubnie mogłam założyć, że ona i Gaara byli za uwolnieniem Uchihy, ale reszta…? Trzy do dwóch… decyzja była do przewidzenia, a działania Sasuke tylko ją przypieczętowały.



Kilka dni wcześniej. Szczyt Kage.

— Hokage! — krzyknął Raikage, uderzając pięścią w stół. Jego dudniący tembr rozniósł się po całym pomieszczeniu, skupiając tym samym na sobie uwagę pozostałych Kage. — Pozostała jeszcze jedna, sporna kwestia — mruknął, celując w nią palcem. Tsunade spojrzała na niego zdezorientowana i uniosła do góry brwi. — Co masz zamiar zrobić z tym zdrajcą z twojej wioski?
Kobieta otworzyła usta, aby się odezwać, ale wtrącił się Tsuchikage: 
— Oho, czyżby zaciekawił cię ten młodzieniec, Raikage? — Starzec zachichotał pod nosem.
— Cicho dziadku! — syknął A. — Musimy podjąć jakieś kroki przeciwko niemu. — Zmierzył wzrokiem obecnych. — Jest zbyt niebezpieczny, żeby puścić go wolno.
Onoki zaśmiał się pod nosem.
— Ja tam jestem ciekawy, co ten młodzieniec zmaluje. 
Tsunade przewróciła oczami. Mdliło ją od słuchania tych dwóch mężczyzn. Każdy chciał udowodnić, że jest lepszy od drugiego, a ich przekomarzaniom nie było końca. Miała nadzieję, że skończyli omawiać najważniejsze kwestie i nie będzie musiała ich słuchać. Jednak nie spodziewała się, że Raikage podejmie temat Sasuke.
Oparła dłoń o czoło i przymknęła na chwilę powieki. 
— Przestańcie gderać — warknęła, nawet na nich nie patrząc. Teatralnie machając ręką, wskazała na przywódcę Kumogakure. — O co dokładnie ci chodzi, Raikage? — zaakcentowała mocniej jego tytuł.
— Żebyś zrobiła coś z tym młodocianym przestępcą — syknął. — Wsadź go dożywotnio do więzienia, zapieczętuj moce albo skaż na śmierć. Jest zbyt niebezpieczny — podkreślił po raz kolejny. 
— Oho — westchnęła Mizukage. — Szkoda by było, żeby taki przystojny młodzieniec kisił się w więzieniu. — Przyłożyła dłoń do policzka i z rozmarzeniem spojrzała ku górze. — Jednak należy pamiętać, że zamek Hozuki upadł, więc wtrącenie go tam nie ma żadnego sensu. — Spojrzała wymownie na blondynkę. — Tym bardziej że to Konoha w tym roku ma pełnić w nim straż. — Zmarszczyła z podejrzliwością czoło.
Tsunade wzruszyła brwiami i przypomniała sobie misję, którą Wioska Ukryta w Liściach oraz Wioska Ukryta we Mgle przeprowadziły jakiś czas temu. Samą budowlę odbudowano, lecz nadal nie wybrano nowego władcy, co utrudniało pilnowanie więźniów. Z tego powodu między osadami powstała niepisana umowa, która zakładała, w jakim czasie shinobi danej wioski będą pełnili w nim straż.
Raikage prychnął. Był zirytowany, że Mizukage wtrąciła się w jego wypowiedź.
— Powinniśmy się go pozbyć. To jedyna droga! — podniósł głos. — Nie wiadomo jakie zagrożenie będzie stanowił dla naszych wiosek w przyszłości. Takim jak on nie można ufać! — krzyknął i ponownie uderzył w stół. 
— Nie uważam, że to dobry pomysł — wtrącił Kazekage, przez co oczy pozostałej czwórki zwróciły się ku niemu. — Myślę, że Sasuke i jego zdolności mogą nam się jeszcze przydać. 
— Suna jak zwykle podlizuje się Konosze — powiedział Onoki i zachichotał.
Gaara przymknął powieki i oparł się wygodniej o krzesło. Nie miał ochoty kłócić się ze starcem. Wolał go zignorować. 
Tsunade ponownie przewróciła oczami. Całe to spotkanie coraz bardziej ją irytowało i sprawiało, że miała ochotę stąd wyjść. Widząc, jak Tsuchikage wtrąca do każdej wypowiedzi swoje trzy grosze, aż ją skręcało. Musiała jednak zachować spokój i nie strzępić nerów na głupiego starca.
Jej łokcie spoczęły na stole. Przysunęła dłonie do twarzy, opierając na nich swój podbródek. W takiej pozycji wyeksponowała swoje walory każdemu, kto chciał je zobaczyć. Nie zrobiła tego celowo, ale rozchylone usta Onokiego nie umknęły jej uwadze.
— Rozumiem twoją troskę Raikage — odezwała się, wcześniej upewniając się, że nikt jej nie przerwie. — Jednak nie sądzę, aby młody Uchiha w przyszłości stanowił dla nas zagrożenie. Bez niego nie udałoby się nam wygrać tej wojny — wyjaśniła spokojnie. 
— Trzeba przyznać, że przystojniak odwalił kawał dobrej roboty — dodała entuzjastycznie Mizukage.
Raikage zmarszczył brwi i zacisnął szczęki. Zaczął się obawiać, że nie dopnie swego, bo obserwując tę konwersację, był wręcz przekonany o swojej klęsce. W końcu przywódcy Suny, Kiri i Iwy zachowywali się tak, jakby byli w tej sprawie po stronie Konohy. 
Senju tylko zerknęła na Mei. 
— Co więc zamierzasz z nim zrobić, Hokage? — domagał się odpowiedzi A.
— Zamknąć — odpowiedziała bez wahania. — Tak jak chciałeś. — Wzruszyła ramionami. — Na jakiś czas zapieczętujemy jego czakrę… głównie oczy i będziemy obserwować. Równocześnie powołamy komisję, która będzie miała na celu zweryfikowanie naszych dalszych działań wobec Uchihy. 
— Mądrze mówisz — przerwał jej Onoki. — Nie możemy zabijać tego młodzieńca bez dowodów. Mimo wszystko uważam, że to rozsądne rozwiązanie. Zgładzenie go teraz byłoby zbyt ryzykowne.
Raikage prychnął.
— Głupota! To kryminalista! Zaatakował nas na poprzednim szczycie. Zaatakował mojego brata! Bratał się z Akatsuki! — Wyliczał, kolejno prostując palce. — Nie wspominając już o tym — spojrzał na Senju — co chciał zrobić twojej wiosce Tsunade!
— Uspokój się narwańcu — powiedział Tsuchikage. — Denerwujesz mnie już.
— Zamknij się dziadku... — urwał A, bo między jego słowa wtrąciła się Gaara.
— Myślę, że potrzebujemy szczegółów Hokage. — Słowa młodzieńca uciszyły kłócącą się dwójkę.
Tsunade posłała mu słaby uśmiech i kiwnęła. Cieszyła się, że w tej sytuacji miała w nim sojusznika. Wiedziała, że było to uwarunkowane jego przyjaźnią z Naruto, jednak teraz nie miała nic przeciwko temu.
Kiedy rozejrzała się po pomieszczeniu i zobaczyła chytry uśmieszek Tsuchikage, od razu wiedziała, że nic dobrego nie wyjdzie z jego ust. 
— Nieźle, nieźle dzieciaki. — Blondynka wkurzyła się, że Onoki znowu jej przerwał. — Moja wioska z chęcią weźmie go na obserwację. Doskonale wiem, jak z takimi postępować. 
— Chyba w snach — jęknął przywódca Kumo i oparł brodę o rękę.
— Kto jak kto Tsuchikage, ale jesteś już na to za stary. W mojej wiosce jest klan, który specjalizuje się w pieczęciach, może się na coś przydadzą — poinformowała teatralnie Mizukage. 
— Cisza! — krzyknęła Tsunade. — Sasuke będzie pod obserwacją Konohy. Możecie przypisać do tego dodatkowo swoich shinobi, ale nie ma mowy o podróżach między wioskami. To będzie zbyt ryzykowne — westchnęła. — Zaraz po zakończeniu tego spotkania poinformuje swoich ludzi. Wszystko przygotują. 
— A co z jego ranami? — zapytał Gaara. — Przecież Naruto i on stracili w walce swoje dominujące ramiona… — urwał, bo mu przerwano.
— Po co go leczyć! — warknął Raikage. — Wsadzić od razu do klatki i sam zdechnie.
— Naprawdę Raikage! — oburzyła się Mei. — Żadna kobieta nie będzie chciała takiego narwańca jak ty. Mógłbyś się trochę ogarnąć — burknęła, celując w niego palcem. — No i… co z tymi jego ranami, Tsunade? — zapytała, jakby nigdy nic.
— Przydzielę mu jednego medyka… przynajmniej na czas, aż jego rany się zaleczą.
— Postarajcie się wyciągnąć z niego jakieś informacje — dodał Onoki z powagą.
— Naprawdę sądzisz, że ten dzieciak posiada jakieś wartościowe — przedrzeźnił starca Raikage. 
— Być może. Nie dowiemy się, dopóki nie spróbujemy. — Tsunade zacisnęła dłonie. Coraz bardziej miała dość tej rozmowy. 
— I co zamierzasz potem? — zapytała Mizukage. — Mam nadzieję, że utrzymasz go przy życiu? 
— Na razie nie możemy ujawniać informacji o nim mieszkańcom naszych wiosek. To może wywołać niepotrzebne plotki i wzburzenia — wyjaśniła. — Poza tym — zaczęła i zagryzła paznokieć — obawiam się, że zarówno mieszkańcy, jak i starszyzna nie będzie zachwycona jego obecnością — dokończyła.
— Co więc planujesz Hokage? — zagadnął zaciekawiony Tsuchikage. 
Tsunade uśmiechnęła się chytrze. Wiedziała, że to, co zaraz powie, będzie tylko przynętą — ochłapem rzuconym, aby uciszyć tych ludzi. To nie był zatwierdzony plan i zdawała sobie sprawę, że najmniejsze potknięcie może spowodować jego gwałtowną zmianę. Jednak chciała spróbować. W końcu nie mogła ryzykować, że jej własna uczennica ją znienawidzi. Musiała się postarać, chociażby dla niej.
Tsuchikage, zmrużył podejrzliwie oczy na uśmiechającą się Senju.
— Działać tak, jakby Uchiha Sasuke był martwy — powiedziała.
Wyraz twarzy Raikage był bezcenny, a Tsunade osiągnęła zwycięstwo w swojej głowie. Teraz, gdy czterej inni kage byli świadkami, A nie mógł działać pod wpływem emocji. Ucieszyła się, bo właśnie do tego dążyła — chciała stłamsić jego porywczość, która później mogła jej wiele utrudnić.