sobota, 1 września 2018

11. constantly getting depressed

Take back the times when you were passionate
Take back the days when you poured out
your heart's blood
Gapiłam się na dokumenty z rozchylonymi ustami. Określenie mojego stanu byciem w szoku było w tej sytuacji zdecydowanie za słabe. To mnie przeraziło. Poczułam naraz tyle sprzecznych emocji i myśli — nie mogłam nad tym zapanować. Włoski na ciele stanęły mi dęba, a po plecach przebiegł dreszcz. Sądziłam, że nie będę czuła się bardziej bezradna niż w chwili, gdy zabrali od nas Sasuke i wsadzili go do więzienia, ale najwidoczniej się myliłam
To był dla mnie niezaprzeczalny dowód, że ktoś koniecznie chciał się pozbyć Uchihy. Na samą myśl o jego ewentualnej śmierci na skutek Tenro robiło mi się niedobrze. W niepamięć puściłam nawet całą złość wobec niego — to nie było w tej chwili ważne. Zaczęłam się zastanawiać, ile czasu mu zostało. Czy jeśli odwiedzę go jutro, on nadal tam będzie? Świadomość, że mogłabym zobaczyć pustą celę i dowiedzieć się, że został zabity...
Bezwiednie złapałam materiał bluzki nad sercem i mocno zacisnęłam. Łzy napłynęły mi do oczu, a powietrze uwięzło mi w gardle. Kiedy próbowałam wziąć wdech, słyszałam świszczenie i czułam, jak ciśnienie boleśnie rozpiera mi klatkę piersiową.
— Dlaczego Hokage nic z tym nie robi? — powiedziałam do siebie ledwie ciszej od szeptu. 
Jednak nadal nie mogłam mieć pewności. Nie powinnam wyciągać pochopnych wniosków. Byłam zmuszona powstrzymać swój osąd aż do chwili, w której porozmawiam z Tsunade. Przecież ten zapis — jej charakterem pisma — nie znaczył, że chciała śmierci Sasuke. Tu mogło chodzić o coś zupełnie innego. Może ona była równie wstrząśnięta takim obrotem spraw jak ja? Choć było to mało prawdopodobne. Nigdy nie pałała do niego sympatią. Z biegiem czasu przestało mnie to dziwić, ponieważ Sasuke przez swoją ucieczkę narobił jej wiele problemów. Zapewne, gdyby nie my — Naruto, Kakashi i ja — nie wahałaby się z likwidacją Uchihy. 
Potrząsnęłam głową, odłożyłam teczkę i podeszłam do okna. Uchyliłam je, chcąc przewietrzyć pokój, bo odniosłam wrażenie, że zrobiła się z niego sauna. Dłonie miałam wilgotne, a na czole i plecach czułam kropelki potu. Dostawałam paranoi, ale im dłużej patrzyłam się na tę kartę, tym więcej okropnych scenariuszy i pytań podsuwał mi mój umysł.
Stukając palcami o parapet, kątem oka zerknęłam na teczkę. Zagryzłam dolną wargę i zamrugałam oczami, pozwalając, aby w głowie rozwinęła mi się nieodpowiednia myśl. Początkowo próbowałam ją zdusić, bo wiedziałam, że to mnie do niczego dobrego nie doprowadzi. Później zaczęłam się usprawiedliwiać — byłam ninją; do moich misji należały podstępy, kradzieże, a nawet, gdy było to konieczne, tortury. Ten świat potrafił być piekłem. A miniona wojna doskonale to potwierdzała.
Przytknęłam kciuk do ust, po czym zagryzłam paznokieć. Podejrzliwie rozejrzałam się na boki. Miałam dziwne urojenia, że ktoś mnie obserwuje; śledzi. Szybkim ruchem zasunęłam zasłonę i podeszłam do biurka. Spoglądałam na otwartą teczkę przez dobrą chwilę. Nie byłam pewna, czy powinnam ją wziąć czy zostawić — odpuścić. Biłam się z myślami. Zawsze miałam wszystko idealnie zaplanowane. Brałam pod uwagę wszelkie możliwości — nawet takie, które nie miały choćby jednego procenta szans na realizację, a w tej chwili byłam zachwiana, wątpliwa. Obecność Sasuke w straszny sposób mąciła moimi myślami i zachowaniem. 
Szczęk klamki w drzwiach zadziałał jak impuls. Spłoszyłam się jak mysza na widok kota. W okamgnieniu chwyciłam za dokumenty, zamknęłam teczkę i schowałam ją do swojej torby. Zamknęłam ją niezdarnie i z impetem odwróciłam się w kierunku drzwi — o mały włos przez przypadek nie zrzucając całej sterty szpitalnej dokumentacji na podłogę. 
Shizune weszła do pokoju, w jednej dłoni trzymając kubek z kawą, a w drugiej jakiś papier, który czytała. Odetchnęłam z ulgą, dostrzegając, że nawet nie zwróciła uwagi na moje zachowanie. W ułamku sekundy zdążyłam już wymyślić kilka odpowiedzi na pytanie — co robię? — między innymi, że szukam chusteczek lub drobnych, bo zdecydowałam się jednak kupić kawę w automacie. 
— I jak ci idzie? — zapytała, siadając na krześle po drugiej stronie biurka. Zerknęła na mnie przelotnie i odstawiła kubek w bezpieczne miejsce. Potem dalej sunęła wzrokiem po kartce, pochłaniając kolejne linijki tekstu.
Policzki zaczęły mnie piec, a na czole pojawiła się cieniutka warstewka potu. Shizune i Tsunade były jedynymi osobami, które z trudem okłamywałam. Nigdy nie potrafiłam ich przechytrzyć. Zawsze umiały mnie rozgryźć. Zaczęłam się stresować, że mnie przyłapie na tej małej kradzieży.
— Już prawie kończę — odpowiedziałam zmieszana, z głupim uśmiechem na ustach. Mruknęła coś pod nosem i pokiwała głową. — Całkiem dużo ci się tego nabrało — oznajmiłam, drapiąc się po tyle szyi. Byłam sobą zażenowana. Naprawdę to powiedziałam?
— Te dokumenty nagromadziły się tutaj w ciągu kilku dni. — Zlustrowała wzrokiem pomieszczenie i jęknęła z niezadowoleniem. — Jeśli tak dalej pójdzie, będę musiała poprosić o dodatkową pomoc. A jak wiesz — zerknęła na mnie — po wojnie liczba personelu medycznego, jak i pomocy, strasznie zmalała. — Na jej twarzy pojawił się niezaprzeczalny smutek, po czym zamilkła na chwilę, jakby w zadumie.
Nie zagadywałam jej dalej. Dokończyłam swoją pracę szybko i z niechęcią. Przez cały czas chciałam się stąd wyrwać. Co chwila zerkałam niecierpliwie na zegarek i czasami patrzyłam na Shizune. Kiedy udało mi się wszystko zrobić, wyciągnęłam się powoli na krześle i cicho ziewnęłam.
— Skończyłam! — poinformowałam z udawany entuzjazmem. — Pomóc ci w czymś jeszcze? — zapytałam z grzeczności i modliłam się, aby odmówiła.
— Hm — rozejrzała się po pokoju — chyba nie. Nie. — Pokręciła głową. — To chyba wszystko. Resztę muszę sama przejrzeć. Ale, jeśli chcesz i będziesz miała czas, możesz wpaść jutro i mi pomóc. — Uśmiechnęła się do mnie lekko jakby z nadzieją. 
Pokiwałam powoli głową. W duchu dziękując Bogu za wysłuchanie mojej modlitwy. 
— Jasne. Przyjdę, jak tylko będę mogła.
Upiła łyk kawy i się skrzywiła. Zapewne była zimna.
— Dziękuję ci bardzo! Uratowałaś mnie dzisiaj.
— Nie ma za co — powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam na zegarek. Zerwałam się z miejsca, w biegu chwytając torbę. I tak miałam trochę czasu, ale musiałam zniknąć, zanim Shizune by się czegoś domyśliła. — Przepraszam, ale muszę już iść. Mam ważną sprawę do załatwienia, a nie chcę się spóźnić.
— No dobrze, leć, leć. Dziękuję za pomoc — odparła radośnie, stawiając kawę na biurku. 
Kiwnęłam głową, uśmiechając się sztucznie. Czując, jak dopadają mnie wyrzuty sumienia, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam na prędce z gabinetu. Zanim zamknęłam za sobą drzwi, rzuciłam krótkim do widzenia i pomachałam Shizune. Kiedy opuściłam szpital, zaczęłam się zastanawiać, czy zrobiłam dobrze. Z jednej strony nie powinnam zabierać teczki Sasuke, ale z drugiej przez to, że wyciągnęłam parę pochopnych wniosków, nie mogłam usiedzieć w miejscu. Problem tkwił w tym, że wciąż nie posiadałam pewnego niezbędnego dowodu, a to mogło mi go zapewnić. Jednak jeśli okaże się, że się pomyliłam i pospieszyłam z osądem...
Wzięłam głęboki wdech i uderzyłam się lekko w policzki. To nie był czas na wątpliwości. Zdecydowanym krokiem ruszyłam w kierunku siedziby Hokage, świadoma ryzyka jakie podejmuje. Pomyślałam o Sasuke, aby się zmotywować, bo zamierzałam narobić sobie kłopotów. 
Wbiegłam do budynku, rzucając szybkie dzień dobry ochronie i pani przy recepcji. Drogę do pokoju Piątej pokonałam w okamgnieniu, przeskakując po dwa stopnie naraz. Nie trudziłam się pukaniem, tylko zamaszyście otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Było to karygodne zachowanie z mojej strony, ale to i tak będzie nic, jeśli pokażę jej i powiem, z jakiego powodu ją odwiedziłam.
Wszystko wewnątrz mnie buzowało. Stwierdzenie, że byłam zirytowana, to za mało. Raczej zdenerwowana. Wściekła. A także przerażona. Szłam jak w amoku. Moje zmysły były otępiałe i dopiero po chwili dotarło do mnie, że Tsunade nie była sama. Towarzyszyli jej Kakashi i Gaara. 
— Sakura, co ty wyrabiasz?! — dobiegł do mnie zaskoczony i zdenerwowany głos Piątej. 
Zatrzymałam się w półkroku nieco sparaliżowana. Podniosłam głowę i utkwiłam w niej swoje przerażone spojrzenie. Zauważyłam jej zmrużone oczy i kamienny wyraz twarzy. Próbowała nie dać po sobie poznać, jak bardzo była zdenerwowana moim wtargnięciem, ale ja wiedziałam, że w środku aż ją nosiło. W końcu właśnie upokorzyłam ją przed Kazekage, który przestał być w tej sytuacji zwykłym widzem — znajdował się w samym jej centrum. 
Zaczęło mi być głupio przez moje zachowanie, ale musiałam powstrzymać w sobie to uczucie. Ocknęłam się i nie zwracając uwagi na obecnych w pokoju mężczyzn, wyjęłam z torby teczkę Sasuke. Żwawym krokiem podeszłam do biurka i rzuciłam na blat dokumenty. 
Bijące od Piątej napięcie przetoczyło się przez pokój jak bezdźwięczne błyskawice. Skrzyżowałam ramiona, bo nagle przeniknął mnie chłód. Przełknęłam nerwowo ślinę. Widząc zmarszczone brwi kobiety, wiedziałam, że mój dzisiejszy popis będzie miał swoją cenę. Bałam się tylko, że nie będę jedyną, która będzie musiała ją zapłacić. 
Chciałam, żeby moje odczucia były jedynie objawem paranoi. Postanowiłam jednak zachować spokój. I tak nie pogorszę już swojej sytuacji bardziej. Zagryzłam dolną wargę i czekałam na wiązankę od Piątej, bo nie wiedziałam, jak mam zacząć. 
— Co to ma wszystko znaczyć, Sakura? — rzuciła, opierając dłonie o blat i nachylając się ku mnie. — Co w ciebie wstąpiło?! — zapytała rozzłoszczona i uderzyła ręką o biurko. 
— To — powiedziałam cicho i otworzyłam papierową teczkę. Przerzucając kartki w końcu wskazałam palcem zapis o Tenro. Jej oczy przeszywały mnie na wskroś. Mrożące i pełne złości spojrzenie czułam na całym swoim ciele. Jeszcze nigdy jej się tak nie naraziłam. 
Przeniosła swój wzrok na kartki. Zauważyłam, jak jej źrenice rozszerzyły się ze zdziwienia. To nie zapowiadało nic dobrego. 
— Skąd masz te dokumenty!? — warknęła i spojrzała na mnie. — Co to ma znaczyć? — zapytała ponownie z wyrzutem.
Zamknęłam usta, niepewna, co odpowiedzieć i nieprzygotowana, by skłamać. Niegotowa, by powiedzieć prawdę.
— Co to ma znaczyć? — powtórzyła po raz trzeci pytanie spokojnym i przerażająco opanowanym tonem, jakby miało to sprawić, że natychmiast uzyska moją odpowiedź.
Nawet nie drgnęłam, chociaż się bałam. Czułam na sobie zdezorientowany wzrok Kakashiego i Gaary, jednak nie byłam w stanie się do nich odwrócić. Zapewne oni i tak wiedzieli więcej niż ja. Byłam wręcz przekonana, że przynajmniej Hatake był w to w jakiś sposób zamieszany. Ale teraz to była konfrontacja między mną a Piątą. Koniec kłamstw. Pragnęłam odpowiedzi. Chodziło o Sasuke. Musiałam znać prawdę, choćby miało mnie to słono kosztować. 
— Dlaczego na Sasuke ma zostać wykonane Tenro? — zapytałam, próbując powstrzymać drżenie głosu. — To… — urwałam, bo mi przerwała.
— Miałaś się tylko nim zająć! — krzyknęła. Potem ledwo zauważalnie opadły jej ramiona i przymknęła oczy na sekundę dłużej, niż zajmuje mrugnięcie. Kiedy je otworzyła, rzuciła z pogardą: — Nic poza tym.
— Zajmuję — odparłam. — Wiesz, jaki jest jego stan. Przy takich ranach nie wytrzyma w więzieniu dłużej niż dwa tygodnie! — uniosłam głos, nie mogąc powstrzymać targających mną emocji. — Powinien być w szpitalu — powiedziałam spokojniej, reflektując się.
Tsunade jęknęła i przesunęła dłonią po twarzy. 
— Czy to ważne — mruknęła cicho jakby do siebie.
Rozszerzyłam oczy i rozchyliłam wargi. Miałam wrażenie, że się przesłyszałam. Niespodziewanie ten komentarz zabolał mnie tak bardzo, że prawie pożałowałam wtargnięcia tutaj. Potem spojrzałam na to z szerszej perspektywy i pomyślałam, że nic z tego. Nie ma mowy. Nie ma czego żałować. Mogłam ulegać i ustępować w wielu sprawach, prawie w każdej, ale na pewno nie w tej. 
— Co to znaczy? — dopytałam. Oczywiście, że to było ważne. Jej odpowiedź była bardzo ważna. — Dobrze wiesz, że powinien być w szpitalu, a mimo to pozwoliłaś, żeby umieścili go w więzieniu — ciągnęłam dalej, czekając na wyjaśnienia.
— Jako jedyna masz do niego dostęp. Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztowało — odparła jakby od niechcenia.
Popadłam w konsternację. 
— Słucham? — wystękałam. Czułam, jak skóra pali mnie od środka. Piąta wyraźnie sobie ze mnie kpiła. Zwracała się do mnie w taki sposób, jakby miała mi za złe to, że zajmuje się Sasuke. Albo raczej to, że sama mnie do niego zaprowadziła. — Jak to jako jedyna? Co panią to kosztowało? — zarzuciłam ją pytaniami. Byłam zszokowana i sfrustrowana. Wewnętrzna strona dłoni mnie bolała od ciągłego zaciskania ich w pięści. Robiłam to tak mocno i bezwiednie, że wbijałam w skórę paznokcie. 
— Sakura — wciął się Kakashi. — Powinnaś się uspokoić. Wszystko ci wyjaśnimy. — Zrobił krok w moją stronę, w chwili, gdy na niego spojrzałam.
— Nie teraz, Hatake! — krzyknęła Tsunade, powstrzymując go gestem dłoni. — Sakura — zwróciła się do mnie — nie mam teraz czasu na twoje farmazony. Porozmawiamy później! — Usłyszałam, jak tupnęła nogą, wzmacniając swoją wypowiedź.
Byłam tak wykończona, że nie miałam sił na dalsze rewelacje. Chciałam konkretów. Nie mogłam sobie jednak pozwolić, aby odprawiła mnie z kwitkiem. Zaczęłam nawet coraz bardziej wierzyć w to, że Tsunade przyczyniła się do zamknięcia Sasuke. Tak podpowiadał mi umysł. Serce czuło inaczej. Była moją mentorką, z jakiegoś powodu wybrała mnie, zaufała mi. Także może i ja powinnam zaufać jej?
Miałam nerwy napięte jak postronki, aż zaczął mnie boleć od tego brzuch. Byłam taka rozdygotana, że aż było mi niedobrze i z trudem powstrzymywałam się, żeby nie uciec.
— Przepraszam, ale nie wyjdę stąd, dopóki nie powiecie mi, co się dzieje — powiedziałam spokojnie, próbując przyjąć pewną siebie postawę.
Ten argument był nie do końca prawdziwy. Mogła mnie odesłać w każdej chwili. Miała taką władzę. Mogła zawołać strażników, którzy w okamgnieniu pojawiliby się w jej gabinecie i zabrali mnie stąd siłą, ale tego jeszcze nie zrobiła. 
— Na litość boską, Sakura! — Uderzyła dłońmi w blat. Znowu. — Nie mam czasu na rozmowę z tobą! Poczekaj z tym! Na razie są ważniejsze sprawy niż twoja nieodwzajemniona miłość. 
Podniosłam wysoko brwi — tak wysoko, że odniosłam wrażenie, że zaraz znikną pod linią włosów — a potem poczułam narastającą we mnie złość. Miałam ochotę jej za to przygadać, ale wiedziałam, że cokolwiek powiem, Tsunade mnie potem za to zatłucze. Aż mnie skręcało od nagłej potrzeby ucieczki. Zerknęłam z nadzieją na Kakashiego, milcząco szukając u niego pomocy. Miałam nadzieję, że może on jakoś przekona Piątą. Jednak przymknął tylko oczy i pokręcił powoli głową. Niewerbalnie kazał mi się poddać. 
Serce głośno waliło mi w piersi, a oczy miałam szeroko otwarte. Zachwiałam się, ale szybko udało mi się chwycić oparcia krzesła. Napierałam na nie, marząc o tym, żeby znaleźć się gdzieś indziej, przy Sasuke… ale nic z tego. Przyszłam tu dla niego. Dla siebie. 
Wzięłam głęboki wdech i starałam się wziąć w garść, zanim zeżrą mnie nerwy. Nie mogłam tak panikować. Jeżeli mi się to uda, odzyskam panowanie nad własnym życiem i pomogę Sasuke — wmawiałam sobie.
— Czy to ma coś wspólnego…? — wymsknęło mi się.
— Dość — warknęła Tsunade. — Następną rzeczą, jaką zrobisz, to opuścisz ten pokój. Nic innego. I skończ z tymi pytaniami. To nie czas i miejsce na taką rozmowę. 
Kłóciłam się z diabłem, pomyślałam. Z kimś, kto miał władzę i autorytet. Z kimś, kto nie był ze mnie zadowolony. Z mentorką, która była mną zawiedziona. Najwyższy czas, abym zaczęła się bać, postępować ostrożniej i przytakiwać jej. Chciałam powiedzieć dokładnie to, co należało, i to bardziej niż kiedykolwiek w swoim życiu, nie chciałam jednak się poddawać. Pragnęłam walczyć, chociaż wiedziałam, że to zły wybór.
— Dobrze — wyszeptałam. To brzmiało żałośnie.
Zignorowała mnie, odwracając się do mnie plecami, jakby zastanawiała się nad podjęciem jakiejś decyzji. Która prawdopodobnie dotyczyła mnie. Albo tylko jej ulżyło. I nie chcąc tego po sobie pokazać, schowała przed naszą trójką swoją twarz. 
— W takim razie lepiej już odejdź — powiedziała, przytykając dłoń do czoła.
I to tyle z moich zmagań? Brawo, Sakura, pomyślałam. Chowając głęboko w sobie wstyd i uczucie okropnej porażki, przytaknęłam i zrobiłam płynny ruch w kierunku drzwi. Podeszłam do nich, ale zanim nacisnęłam na klamkę, zarejestrowałam cichy głos Gaary, który kompletnie mnie zaskoczył.
— Poczekaj — zwrócił się do mnie. Odwróciłam się i popatrzyłam na niego zdezorientowana. — Myślę, że to dobry moment na to, aby Piąta opisała dokładniej sytuację Sasuke. Czuję się trochę niedoinformowany — powiedział z lekkim niezadowoleniem.
Obserwując, jak Tsunade kieruje ku niemu swój przerażający wzrok, zdębiałam. Co tu się dzieje?, zapytałam się w myślach. To jakiś obłęd!, jęknęłam do siebie.