wtorek, 1 maja 2018

7. weak heart begins to ache

It looks like I really can't make it alone
When it seems like I'm about to lose,
be there to scold me again.

Trzydzieści minut — tyle czasu pozostało mi z Sasuke i wcale mnie to nie cieszyło. Zacisnęłam usta, a wszystko dookoła momentalnie przycichło. Słyszałam jedynie dudnienie krwi w uszach, które wprowadziło mnie w stan osłupienia. 
Trochę się zdenerwowałam. Kiedy Morino powiedział, że mam godzinę, nie było szansy na odmowę. Przytaknęłam, uznając, że to wystarczająca ilość czasu na opatrzenie ran Uchihy. Jednak urazy na ciele Sasuke były cięższe niż sądziłam. Miałam się z nim zająć, a tylko z tym wszystkim zwlekałam. Za dużo rozmyślałam zamiast porządnie wykonać powierzone mi zadanie. W tym przypadku mogłam mieć pretensję tylko do siebie.
Nawet się nie zorientowałam, kiedy minęło te trzydzieści minut. Czas przeleciał mi przez palce, a pracy wcale nie ubywało. Chciałam zrobić wszystko dokładnie i powoli, ale stojący za mną strażnik tego nie ułatwiał. Musiałam się sprężać, jeżeli zależało mi na tym, aby Sasuke jak najszybciej odzyskał siły.
Zagryzłam zęby i usiadłam na piętach, odkładając ręcznik do miski. Ogłuszająca cisza w pomieszczeniu tylko potęgowała poważny nastrój, który pojawił się w chwili, gdy upomniał mnie strażnik. Wydawało mi się, że w pewien sposób sprawiało mu to frajdę. Jakby przez poganianie mnie i przeszkadzanie w pracy pokazywał, że to on tu rządzi. Tsuzumi swoją postawą denerwował mnie bardziej niż Naruto swoimi głupimi żartami. Zaczęłam się martwić, że przez niego Sasuke i ja możemy mieć jakieś problemy. Z tego co zauważyłam, o mojej wizycie teoretycznie wie tylko on, Morino i Tsunade. Nie zdziwiłabym się, gdyby podłożył mi jakieś kłody pod nogi. 
Gdy na niego zerknęłam, zmarszczył w konsternacji brwi i uniósł brodę.
— Masz mało czasu. Radzę ci się pośpieszyć — ponaglił mnie. 
Kiwnęłam głową, po czym odwróciłam się do Sasuke i przewróciłam oczami, co nie uszło uwadze Uchihy. Zaskoczenie wymalowało się na mojej twarzy, gdy zobaczyłam jego słaby, cyniczny uśmiech. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Wrażenie, że być może się ze mnie nabijał, mogło być mylne, ale nie chciałam się nad tym rozwodzić.
Potrząsnęłam głową, jakbym nie dowierzała w to, co się dzieje. Potem podniosłam się z ziemi i usłyszałam skrzyknięcie w kolanach. Skrzywiłam się trochę, czując nieprzyjemny ból, ale wytrzymałam i przeszłam do swoich obowiązków. Bezwiednie spojrzałam na Sasuke, który akurat oparł tył głowy o zimną ścianę i przymknął powieki. Odetchnęłam powoli, próbują oczyścić umysł. Nie mogłam sobie pozwolić na żadne rozproszenia.
Wdech i wydech, Sakura, powtarzałam w myślach. Zaskoczyłam tym zachowaniem samą siebie. Nigdy mi się to nie zdarzyło. Nigdy. Nie raz widziałam półnagich, przystojnych mężczyzn i nie miałam problemu z wykonywaniem swoich obowiązków. A tu proszę — wystarczyło tylko posadzić przede mną Sasuke Uchihę i od razu wariowałam. 
Usiadłam po jego lewej stronie, aby dokładniej przyjrzeć się najgorszej ranie. Ostrożnie ujęłam jego przedramię i skumulowałam wokół niego czakrę. Bałam się, że będzie z nim gorzej, ale na szczęście wyglądało na to, że jeszcze ktoś oprócz mnie zajął się nim wcześniej. Domyślałam się, że to była Tsunade. Martwiło mnie jednak , że ta rana z jakiegoś powodu się otworzyła. Wyglądało to niegroźnie, ale bez odpowiedniej opieki mogłoby być z nim naprawdę źle. 
Przez dobre dwie minuty byłam tak skupiona na przedramieniu Sasuke, że nie zauważyłam, jak odwrócił głowę w moją stronę. Zorientowałam się dopiero po chwili i drgnęłam zaskoczona. Kiedy minął pierwszy szok, spojrzałam na niego niepewnie spod wachlarza rzęs. 
Powoli rozszerzyłam oczy, zauważając, jak blisko siebie byliśmy. Nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Wpatrywałam się w jego czarne tęczówki, czując, jak moje serce boleśnie przyspiesza. Chciałam odwrócić twarz, będąc onieśmielona tą chwilą. Schować głowę w piasek niczym struś. Przerażało mnie to, jak na mnie działał. 
Na swoich wargach czułam jego ciepły oddech i przez sekundę wydawało mi się, że przeskoczyła między nami jakaś iskra. Nasze spojrzenia odbyły niemą rozmowę, jakby szukały pocieszenia i odpowiedzi na nurtujące pytania, jednak nie mogłam znieść intensywności tej chwili i jak tchórz umyślnie ją przerwałam. Odwróciłam od niego wzrok, bo myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi.
Sięgnęłam po bandaże, starając się na niego nie patrzeć. To było dla mnie zbyt intymne. Ta cała sytuacja, jego spojrzenia. Już samo to, że go dotykałam, sprawiało, że cała drżałam. Może przesadzałam, ale po raz pierwszy byłam tak blisko niego i nie sądziłam, że moje uczucia będą dla mnie aż taką przeszkodą. To za bardzo wpływało na moje emocje. Myśli mi się plątały i z trudem zachowywałam spokój. Bałam się, że jeśli coś do mnie powie, zacznę się jąkać przy odpowiedzi. 
Rozerwałam opakowanie, w którym znajdował się nowy bandaż i ostrożnie zaczęłam go zaplatać na przedramieniu Sasuke. Widziałam, jak drżały mi ręce. Próbowałam nad tym jakoś zapanować, ale mi się nie udawało.
Skup się, Sakura! Skup, upomniałam się w myślach. Moje własne zachowanie zaczęło mnie irytować. Sądziłam, że dorosłam, spoważniałam, ale chyba to było tylko złudzenie, bo reagowałam na niego aż za bardzo. Moimi pacjentami z reguły były osoby, których nie znałam. Nawet kiedy zajmowałam się swoimi przyjaciółmi, potrafiłam zachować jasny umysł. A przy nim czułam się tak, jakbym miała pustkę w głowie. Może właśnie to, że kochałam Sasuke, wpływało na moje zachowanie? 
Chociaż zdziwiła mnie jedna rzecz. Kiedyś rzuciłabym się na niego, krzycząc i płacząc bez opamiętania. Ściskałabym go, a on próbowałby mnie odepchnąć z krzywą i niezadowoloną miną. Teraz tego nie było. Nie mogłam na niego wskoczyć tak jak kiedyś. Byłam tu jako lekarz. Sakura, którą kiedyś byłam, już nie istniała. Ta długowłosa, mała, płaczliwa kunoichi, stała się jednym z najlepszych medycznych ninja w całym Kraju Ognia. 
— Trzęsiesz się — odezwał się po chwili ochrypłym głosem. Zatrzymałam się pod wpływem jego słów, ale na niego nie spojrzałam. Zostało mi mało czasu i musiałam sprawić, żeby jego przedramię nie krwawiło, bo nie miałam pewności, czy pozwolą mi przyjść tu jutro. 
— Nie mów tyle. Powinieneś się oszczędzać — powiedziałam, starając się ukryć drżenie głosu. Zagryzłam policzki od wewnątrz i z powrotem zaczęłam zakładać opatrunek na jego przedramię.
— Ty też.
Zamurowało mnie. Siedziałam w bezruchu, kompletnie nie wiedząc, o co mu chodzi. Swoimi słowami wprawiał mnie w takie zakłopotanie, że nie potrafiłam sobie z nim poradzić. Próbowałam go zignorować. Usiłowałam skoncentrować się na jego ręce i ranie, a także na tym, by jak najszybciej ją zabandażować. 
— Dzisiaj uleczę tylko powierzchowne rany. — Mój głos nie był drżący, wręcz przeciwnie, mówiłam wszystko spokojnie, starając się jak najlepiej ukryć swoje zdenerwowanie. — Później podam ci coś przeciwbólowego, żeby chociaż trochę złagodzić dyskomfort — przełknęłam ślinę i mówiłam dalej — będę potrzebowała jeszcze kilku wizyt, żeby całkowicie wyleczyć utracone przedramię. Na razie swoją czakrą jestem w stanie tylko złagodzić ból. — Nie wiedziałam, dlaczego mu o tym wszystkim mówiłam. Czułam się trochę tak, jakbym swoimi słowami stawiała między nami jakąś barierę. Lekarz — pacjent.
Potrząsnęłam lekko głową i do końca owinęłam bandaż wokół jego przedramienia. Sasuke w milczeniu obserwował moje działania, a co jakiś czas odrywał wzrok od ręki i patrzył na mnie. 
Nagle nachylił się i jego twarz znalazła się jeszcze bliżej mojej niż wcześniej. Zawahałam się, bo nie wiedziałam, czy na niego spojrzeć, czy nie. 
— Dlaczego kazałaś mu odpieczętować moje oczy? — zapytał nagle tak cicho, że tylko ja mogłam go usłyszeć. — Przecież w każdej chwili mogę użyć na tobie genjutsu.
Zamurowało mnie. Sasuke co chwila wprawiał mnie w osłupienie swoim zachowaniem i zaczęło mi to przeszkadzać. Zanim na niego spojrzałam, zerknęłam pośpiesznie na strażnika w obawie, że go słyszał, ale on tylko stał i patrzył się na swoje buty.
— Nie zrobiłbyś tego — odpowiedziałam bardzo cicho i z trudem przełknęłam ślinę. Nasze twarze znajdowały się tak blisko siebie, że czułam jego oddech na swoim policzku za każdym razem, gdy wypuszczał powietrze. 
— Raz zrobiłem.
Jego słowa były dla mnie jak piorun uderzający w drzewo. Rozchyliłam delikatnie wargi, czując, jak się duszę. W jednej chwili sprawił, że zimna cela zamieniła się w saunę. Bezwiednie wsadziłam palec za swój przepocony kołnierzyk i odciągnęłam go od szyi. Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, więc tego nie zrobiłam. Zdawałam sobie sprawę, że Sasuke użył na mnie genjutsu, nadal pamiętałam tamtą chwilę po wojnie, ale ufałam mu i mimo wszystko wierzyłam, że teraz nie będzie miał ku temu powodu. 
Końcówkę bandaża rozerwałam na dwie i zawiązałam supełek. Potem podniosłam się z pryczy i stanęłam naprzeciwko niego tak, że jego nogi znajdowały się między moimi. 
— Zamknij oczy — poleciłam, a kiedy to zrobił, położyłam swoje drżące dłonie na jego policzkach i ponownie skoncentrowałam swoją czakrę. Chciałam się pozbyć tych okropnych siniaków i zadrapań z jego twarzy, a także pomóc zregenerować się jego oczom. 
Z trudem skupiłam się na swojej pracy, bo myślałam tylko o tym, że nasze kolana się stykały. Gardło miałam suche jak wiór, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Na dodatek Sasuke położył zdrową rękę na swoim kolanie i przesunął ją lekko do przodu. 
Koniuszkiem palca dotknął mojej nogi, sprawiając, że bezwiednie pisnęłam. Jednak zrobiłam to na tyle cicho, że prawdopodobnie usłyszałam to tylko ja. Przynajmniej tak myślałam. Gdy spojrzałam na Uchihę, zauważyłam, że jego czarne tęczówki ponownie się we mnie wpatrywały. Wszelkie wątpliwości momentalnie ze mnie uleciały. On też to słyszał. 
W jednej sekundzie się zaczerwieniłam. Szybko odwróciłam wzrok i przeniosłam go na jego brodę, ze wszystkich sił starając się ignorować jego przyspieszony oddech. Zastanawiałam się, czym było to spowodowane — bólem czy może moją bliskością. Wciągnęłam powietrze nosem i próbowałam rozproszyć swoje myśli, ale nic nie pomagało, bo jedyną rzeczą, na której w tej chwili mogłam się skupić, to jego czubek palca. Nie miałam pojęcia, jakim cudem udało mi się ustać w miejscu, bo wydawało mi się, że to nie było przypadkowe muśnięcie. 
— Zamknij oczy — powiedziałam ponownie, a mój głos brzmiał, jakbym go o to błagała. Być może tak było. Chciałam się pozbyć chociaż jednego zawstydzającego mnie elementu. Zostało mi tak mało czasu. 
Kiedy skończyłam, zorientowałam się, że przez ten cały czas nie poruszył ręką ani nie otworzył oczu. Byłam rozczarowana, bo dotarło do mnie, że jednak wyolbrzymiłam tamtą chwilę. Przecież to nie było możliwe, że Sasuke dotknąłby mnie tylko dlatego, że tego chciał.
Zrobiłam krok do tyłu i pochyliłam się nad torbą. Zaczęłam w niej grzebać, usiłując znaleźć lek przeciwbólowy. 
— Weź to, pomoże na ból. — Podałam mu tabletkę, a kiedy wziął ją do ust, przysunęłam mu otwartą butelkę z wodą. Chwyciłam za tył jego głowy i pomogłam mu się napić. Zacisnęłam mocno zęby, żeby nie wyrzucić z siebie niepotrzebnych myśli. Łagodnie przytknął wargi do plastiku i upił parę dość sporych łyków. — Ostrożnie — upomniałam go. — Pij powoli. 
Po chwili odsunął się i westchnął cicho. Oblizał wargi, po czym oparł głowę o zimną ścianę. Wykrzywił usta jakby w uśmiechu, ale wcale to go nie przypominało. Zadrgał nimi zaledwie na sekundę i mogłam coś źle zinterpretować. 
W korytarzu rozbrzmiał ciężki tupot czyichś stóp. Zachłysnęłam się powietrzem widząc stojącego za strażnikiem Ibikiego. Skłamałabym, mówiąc, że się nie przejęłam jego obecnością. On mnie wręcz sparaliżował ze strachu. Odwróciłam jednak swój wzrok i skupiłam się na Sasuke. Ponownie usiadłam obok niego i złapałam delikatnie za ramię. 
— Pochyl się trochę do przodu, chcę zobaczyć twoje plecy — poprosiłam. Zerknął na mnie kątem oka i zrobił to, co chciałam. Fakt, nie była to zbyt wygodna pozycja, ale nie chciałam go katować gwałtownymi ruchami. Musiałam sobie jakoś z tym poradzić.
Przyłożyłam dłonie do jego pleców i zaczęłam koncentrować czakrę. Podczas leczenia przesunęłam po nich wzrokiem, zauważając, że było na nich o wiele więcej zadrapań i ran, niż sądziłam. Zatrzymałam się na moment i sięgnęłam po szmatkę. Wycisnęłam z niej wodę i ostrożnie dotknęłam ręcznikiem pleców Sasuke. Przesunęłam nim po jego skórze bardzo powoli, starając się nie naruszyć głębokich ran. 
Nagle usłyszałam dźwięk uderzania jakiegoś metalowego przedmiotu o kraty. Sasuke wyprostował się, a ja odwróciłam w kierunku hałasu, trafiając spojrzeniem na Ibikiego. 
— Masz pięć minut. Kończ już — oznajmił srogo, patrząc na mnie. Rozszerzyłam ze zdziwienia oczy, jednak wiedziałam, że przedłużenie czasu nie wchodziło w grę. Sam Morino pofatygował się tutaj, żeby mnie zabrać. Ta krótka wizyta w zakładzie sprawiła, że wszystko wydawało mi się jakieś podejrzane. Brak informacji o moim przybyciu, rygorystyczne pilnowanie i upominanie, że kończy mi się czas. To nie były odwiedziny dziewczyny. To była wizyta lekarska.
Zerknęłam na Sasuke, jakbym szukała u niego jakiejś pomocy. Nie chciałam go jeszcze zostawiać i on doskonale o tym wiedział. Do tego nie zdążyłam wyleczyć paru ran na jego plecach. 
Przymknął zmęczone oczy i pokręcił leniwie głową. Kilka kosmyków opadło mu na policzki. Zauważyłam, że bezwiednie wyciągnęłam ku niemu rękę, ale zaraz szybko ją zabrałam, dusząc w sobie chęć zgarnięcia mu włosów z twarzy.
— Idź. Nie chcę, żebyś widziała, jak mnie w to wsadzają — mruknął, a ruchem gałek ocznych wskazał na kaftan leżący na pryczy. Zacisnęłam mocno usta i wpatrywałam się w niego surowym wzrokiem. Nie potrafiłam przytaknąć i odejść. Potrzebowałam więcej czasu. 
Odwróciłam się do Ibikiego i powiedziałam:
— Proszę mi tylko pozwolić uleczyć kilka ran na jego plecach — wskazałam na Sasuke — to zajmie mi dosłownie chwilę. 
Pokręcił z rozdrażnieniem głową.
— Twój czas się kończy. Nie możesz tu być dłużej, niż ci pozwoliłem.
Zmrużyłam oczy, próbując zrozumieć, o co mu chodzi. To było dziwne, niepokojące. Bo niby dlaczego nie mogłam zostać tu dłużej? Przecież Sasuke nie dolegała żadna zakaźna choroba. Czy za moimi wizytami kryło się coś więcej niż pomoc? Wystarczyłby dzień, góra dwa i dałabym radę go uleczyć, a oni by się mnie pozbyli. A może Starszyzna wcale nie wiedziała, że tu jestem, a Morino i Tsunade próbowali to zatuszować? 
Wzdrygnęłam się. Miałam zbyt wiele pytań, a na żadne nie znałam odpowiedzi i strasznie mnie to frustrowało. 
— Sakura. — W pomieszczeniu rozbrzmiał groźny głos naczelnika. 
Spięłam się i instynktownie położyłam dłoń na kolanie Sasuke. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam, natychmiast zabrałam rękę. Uchiha spojrzał na mnie wymownie i przymknął powieki, niewerbalnie mówiąc: idź.
— Wrócę tu jutro — obiecałam.
Sasuke nie odpowiedział, a kiedy odwrócił ode mnie swój wzrok, coś ścisnęło mnie w piersi. Chciałam krzyknąć, potrząsnąć nim i zmusić, aby z jego ust padło chociaż jakieś słowo. Zagryzłam dolną wargę w zdenerwowaniu i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Pakowałam wszystko pośpiesznie do torby, po czym zarzuciłam ją na ramię i stanęłam na korytarzu. Odwróciłam się jeszcze i spojrzałam na Sasuke, błagając w myślach, żeby się odezwał lub przynajmniej na mnie spojrzał. Chciałam, żeby nasze oczy chociaż na sekundę znalazły do siebie drogę. 
Ibiki, ruchem głowy przywołał strażnika, który wszedł do celi. Wszystko działo się tak szybko, że zaczęłam czuć się zagubiona. Zanim się zorientowałam, drzwi zostały zatrzaśnięte tuż przed moim nosem. 
— Na ciebie już pora — mruknął i pociągnął mnie za ramię, ciągnąc do wyjścia. 
Wychodząc z więzienia, słyszałam tylko dudnienie własnego serca i tupot stóp.